Słowem wstępu - w recenzji mogą znaleźć się niedokładne spoilery... Mimo to, zachęcam do lektury, gdyż uważam, że nie popsują zabawy z oglądania filmu...
Z tego, co pamiętam, to Gladiator zainicjował modę na filmy historyczne... Wielu reżyserów podjęło się kontynuacji tego rodzaju obrazów... Niektóre, jak Pasja lub wspomniany już Gladiator okazały się bardzo udane, inne niestety, jak Troja, Królestwo Niebieskie lub Narodzenie, w moim przekonaniu nie sprostały wyzwaniu... Jeśli jednak oczekujecie zobaczyć dobry film historyczny, to pomyliliście salę kinowe...

Do kina udałem się, by obejrzeć kawałek dobrego kina, posłuchać dialektu Majów i zobaczyć koncepcję Gibsona, co do upadku jednego z największych imperiów Ameryki... Niestety, z przykrością muszę stwierdzić, że koncepcja cenionego reżysera i aktora, była po prostu wyssaną z palca bzdurą. Najsłabszą stroną filmu okazał się beznadziejny, liniowy scenariusz, który w żadnym przypadku nie miał na celu przedstawić widzowi historię upadku majów. Główny bohater zwany "Pazurem Jaguara" lub jak kto woli "O mały włos" okazuję się być zwiastunem końca ery Majów i cały film obraca się wokół jego postaci. Ponad połowę filmu pochłonęła wartka akcja, opisująca ucieczkę Pazura Jaguara przed grupą dziesięciu Majów, co szybko nudzi się i sprawia, że film staję się przydługi i monotematyczny... Fakt ten potęguję również nieco monotonna akcja pierwszej połowy filmu, przedstawiająca postacie, opisująca napaść, podróż i to, co stało się w mieście Majów... Pewnym ciosem dla tego filmu była niewielka realistyczność samej ucieczki Pazura Jaguara, jak i nieroztropność bohatera śpieszącego na pomoc uwięzionej żonie... W filmie możemy podziwiać wspaniałe skoki ściganego mężczyzny i "peletonu" z bardzo wysokiego wodospadu. Bardzo śmiesznym elementem tej sceny jest śmierć tylko jednego z około 10 bohaterów, przy skakaniu z wodospadu, jak i całkowita dyspozycyjność wszystkich postaci w dalszych fragmentach filmu. Pomińmy to, że Pazur Jaguara powinien być zabity co najmniej kilkanaście razy (m.in. okazał się szybszy od odzwierciedlającego jego przydomek zwierzęcia - jaguara), ponieważ był on kimś w rodzaju wybrańca, zwiastuna końca ery Majów... Kolejnym, rażącym w oczy, groteskowym elementem filmu (bo było ich znacznie więcej) były niezwykle prędkie narodziny dziecka ukochanej pazura Jaguara, która syna porodziła właściwie bez żadnych problemów, bez niczyjej pomocy, na dodatek topiąc się w wodzie. To tyle, jeśli chodzi o słabe elementy tego filmu...

Gibsonowi i Apocalypto należy oddać rozmach w przygotowaniu filmu, stworzenie wartkiej i chwilami wciągającej akcji bez użycia efektów specjalnych... Rzeczywiście, oprawa filmu została przygotowana we wspaniały i dokładny sposób, doskonale dobrano scenografię, jak i również nie najgorsza okazała się ścieżka dźwiękowa, odzwierciedlająca klimat filmu... Ponadto, efekty specjalne można policzyć na palcach jednej ręki, a mimo to film bawił i cieszył... Co więcej, doskonałym ruchem okazało się wykorzystanie dialektu Majów w filmie, również zatrudnienie rdzennych mieszkańców Ameryki Południowej wydaję się strzałem w dziesiątkę... Rudi Youngblood popisał się całkiem niezłym warsztatem i ciekaw jestem, czy jego kariera aktorska będzie w przyszłości ewoluować...

Reasumując, film jest przydługi, nie ma wiele wspólnego z historią Majów, scenariusz nadaję się na produkcje Bollywood, natomiast pozostałe elementy filmu zasługują na uwagę... Głębszą opinie pozostawiam wam, sam powiem tylko, że po Gibsonie spodziewałem się czegoś o wiele lepszego i film ocenię na 6 lub 7 w skali do 10