Apokalipsa Z: Początek końca

Apocalipsis Z: El principio del fin
2024
5,7 8,0 tys. ocen
5,7 10 1 7952
5,8 5 krytyków
Apokalipsa Z: Początek końca
powrót do forum filmu Apokalipsa Z: Początek końca

Nie czytałem książek, nawet nie wiedziałem o ich istnieniu, ale na pewno po nie sięgnę z ciekawości, bo film dał mi dość spory niedosyt.

Początek uważam za fenomenalny. Wszystkie najlepsze sceny z filmów o zombie toczą się świeżo po wybuchu epidemii. Przez prawie pół godziny rozwija się akcja w dobrym tempie, przy czym główny bohater pokazuje że do głupich (puki co) nie należy.
- Zostawił samochód i wrócił pieszo do domu poprzez las omijając ulice i domostwa.
- Razem z siostrą doszli mądrze do wniosku odnośnie stref bezpiecznych, że najlepiej trzymać się od nich z daleka.
- Szukanie żywności na stacji benzynowej, aniżeli w supermarkecie pełnym spanikowanych ludzi.
Jednakże niestety im akcja idzie do przodu, tym bardziej film traci.

Najbardziej mnie zirytował przeskok czasowy. Niby tylko dwa tygodnie, jednakże po tak dobrym rozpoczęciu wątku epidemii spodziewałem się śledzić losy głównego bohatera dzień po dniu. Osiedle jest naprawdę dobrym schronieniem. Ludzie wyjechali, zainfekowani nie dają o sobie znać na tyle że mężczyzna lekceważąco do sytuacji zagrożenia życia postanawia otworzyć żaluzje przeciwwłamaniowe z okien i nie zwracać uwagi czy nawet drzwi za sobą do domu zamknął. Gdy zaczął przeczesywać okolice w poszukiwaniu jedzenia zacząłem dostrzegać parę niezrozumiałych dla mnie elementów, chociażby fakt, że na tarasach wciąż leżały ciastka, kubki, a w ogródkach porozrzucane zabawki. Ewakuacja miała miejsce w nocy + była zapowiedziana, zatem nie rozumiem czemu domy wyglądają jakby w jednym momencie jej domownicy musieli znienacka go opuścić w trakcie codziennych czynności. Później kwestia starszej pani... wojsko naprawdę nie sprawdziło jej domu? Do mieszkania antagonisty jakoś usiłowali się dostać by sprawdzić czy aby na pewno jest puste, więc nie kupuje, że staruszka została zapomniana.

Brakuje mi jakiejkolwiek przemiany głównego bohatera. Przez cały film mam wrażenie, że zachowuje się niemalże identycznie ze stoickim spokojem mając w myślach tylko swą zmarłą żonę. Gdy opuszcza osiedle, akcja zaczyna przyspieszać aż za bardzo. Dochodzi do przeniesienia tła wydarzeń na statek, gdzie naprawdę byl potencjał, ale fabuła nie ma czasu by zatrzymać się tam na dłużej. Po znalezieniu się na lądzie przestałem rozumieć antagonistę. Czy naprawdę logiczne jest pojechać do szpitala w trakcie epidemii, żeby skorzystać z helikoptera? Po pierwsze, szpital to zazwyczaj miejsce rozpoczęcia się wszystkiego, więc są przeładowane zainfekowanymi, a po drugie; helikoptery na chłopski rozum albo zostały już wykorzystane w ucieczce, albo zostały wyzwanie na miejsca wypadków itp. Tam się pojawia niewielka grupka osób i ponownie możnaby się zatrzymać by rozwinąć wątek, powiedzieć jak wyglądała infekcja od strony personelu medycznego... Ale fabuła musi iść dalej więc nie ma czasu na jakąś głębię. I nagle następnego dnia grupa ludzi ze statku decyduje się dostać na teren szpitala? Znów; skąd wiedzieli o możliwym helikopterze? Skąd wiedzieli o szpitalu skoro nie są tutejsi? Więcej pytań niż sensownych odpowiedzi. Zakończenie również bardzo szybko wykonane.

Podsumowując film ma swe dobre aspekty, ale po pierwszych trzydziestu minutach całkowicie zaczął tracić na jakości. Jedyny plus, że zostałem zmotywowany do sięgnięcia po książki.

ocenił(a) film na 2
PeterGrimes

Antagonistą???

ocenił(a) film na 7
Ciamek

Mój błąd, źle dobrałem słowo.