Dziwny jest ten świat – pamiętam jak w przypadku pierwszego „Matriksa” zarzucano Wachowskim, że kopiują japońskich twórców z „Ghost in the Shell” i „Akirą” na czele (czemu braciszkowie wcale nie zaprzeczali). Mija kilka lat i japońscy twórcy kopiują Zachód z Wachowskimi z ich „Matrix Revolution” w pierwszej kolejności (finalna bitwa jak w pysk strzelił identyczna). Co to się porobiło… 
 
Jeżeli o mnie chodzi bardzo lubię nowoczesne anime oparte na CGI (niestety wciąż kulejącym, szczególnie jeżeli spojrzeć na mimikę twarzy), jestem wielkim fanem pierwszego „Appleseed” (a „Vexhille” jeszcze bardziej), więc z ciekawością obejrzałem kolejną część tej historii. 
Nie licząc oklepanej fabuły, kiczu w obrazach (producentem filmu jest John Woo, więc niech nikogo nie zdziwią latające w lewo, w prawo i na skos gołębie), ogląda się to naprawdę nieźle. O ile oczywiście ktoś jest fanem tego typu „neo-anime”. 
 
Fani klasycznej kreski i antyfani CGI będą tradycyjnie kręcić nosem… 
 
Moja ocena - 6/10