Bardzo lubię Bruce'a. Naprawdę nie przeszkadza mi kiedy ratuje ludzi w "Szklanej Pułapce" i innych tego typu filmach. Ale tu... sztampowe dzieło współczesnej Ameryki. Typowe do bólu, ckliwe do bólu i durne do bólu. Przyznam, że fanem filmów katastroficznych nie jestem, a to dlatego, że wszystkie są dokładnie takie same. Po prostu jeden schemat. Coś zagraża światu, w tle jakaś wielka i trudna miłość i jeden bohater, który ratuje sytuację i najlepiej jak poświęci życie. Plus parę gwiazdeczek i flaga USA w tle - wtedy już mamy gwarantowany sukces. Do wyrzygania i nic więcej.
Podzielam opinię, dlatego nie będę pisał nowego tematu:-). Może tylko nie zgodziłbym się, że wszystkie filmy katastroficzne są takie same. Np. "Bez ostrzeżenia"...
Dałem 3/10 za humor w filmie.
Nie jestem oblatany w temacie takich filmów, ale jak mówiem to dlatego, że ich nie lubię ;P
Ale ten film przynajmniej posiada odrobinę humoru i jest w miarę przyjemny
w odbiorze. Bez szału, po prostu nieźle zrobiona holyłudzka produkcja.
No tak i kiedyś bawił jak byłem młodszy. Ale teraz oceniam go nieco inaczej - i obiektywnie to niestety bezwartościowa szmira. Taki scenariusz to i ja bym napisał - zero pomysłu, inwencji i co najważniejsze myślenia.
Humor tak, ale reszta? Eufemistycznie napiszę, że bardzo mało prawdopodobna bajka.
Może i bez szału, ale szaleństwo i beztroska filmowców pewna. A właściwie nie filmowców, tylko rzeszy widzów, których gusta filmowcy kształtują.