film Dowżenki to artystyczny szok, surrealistyczne i filozoficzne porażenie mózgowe, obdarzone ujęciami kamery (geniusz Daniły Demutskiego - zmienne plany, łamane zbliżenia, przekrzywiony obiektyw, kręcenie z ręki), wyprzedzającymi swoje czasu o bez mała 30 lat. sztandarowe dzieło radzieckiej szkoły montażu, momentami tak silnie oddziałujące na widza, jak szczytowe osiągnięcia Eisensteina.
Że pozwolę się zapytać... kolega komunista, czy może jest zachwycony samym warsztatem Dowżenki?
Jasno ale nie okresil jednoznacznie, czy film ceni jedynie od strony techniczno-warsztatowej, czy również tresc mu sie podoba.
pod każdym względem film stanowi arcydzieło - oniryczna narracja oparta na strumieniu świadomości, prekursorska historiozoficzna epika opowiadania, uniwersalne przesłanie dotyczące ludzkiej natury (zwłaszcza biologicznej), historii człowieka (sposobu postrzegania rzeczywistości przez pryzmat niemal postmodernistycznej mozaiki) nie mogą być zdyskontowane ot tak po prostu pod zarzutem propagandowego charakteru. jeśli widzisz w ARSENALE tylko i wyłącznie propagandową laurkę, to spostrzegasz jedynie czubek wierzchołka góry lodowej. obraz Dowżenki sięga o wiele głębiej, to dzieło wielopoziomowe, zarówno formalnie jak i pojęciowo. uznając je za wytwór agitacyjny eklektyczną opowieść sprowadzasz do poziomu płaskiego jak stół kina współczesnego. a tak na marginesie - nienawidzę komunistów bardziej od nazistów, ale skoro sztuka jest wielka to nie ważne jakiemu reżimowi służy. tak jest z Eisensteinem i Dowżenką - ich filmy są po prostu wielkie i nic tego nie zmieni.
Jako że nie znam się na kinematografii i sztuce ogólnie - tych wszystkich kwestii technicznych i warsztatowych - nie podejmuje zupełnie. Nie wiem co to historiozoficzna epika opowiadania i postmodernistyczna mozaika. Jam prosty inżynier - programista, a ze sztuką od strony teoretycznej to miałem ostatnio kontakt na lekcjach spiewu w 3 klasie podstawówki (których zresztą nienawidziłem szczerze) :)
Co to za uniwersalne przesłanie? Z tego co mgliscie pamiętam to wszystkie ciekawe rzeczy kończą się dosc szybko i zaczyna na pierwszy plan wychodzić własnie komunistyczne bredzenie.
jako że sam zdemaskowałeś się jako umysł wybitnie ścisły abstrakcyjne odczytanie sensu sztuki filmowej radzieckich pionierów do ciebie zupełnie nie przemówi więc trud daremny. ja sam za pierwszym razem Dowżenki nie rozgryzłem, jego poetyka kryje w sobie znacznie więcej materii transcendentalnej niż rewolucyjne kino Eisensteina. a bredzenia właśnie nie ma, wszystkie wydarzenia zostały poukładane nadzwyczaj intuicyjnie: zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że liryka, jakkolwiek by nie była dynamiczna i awangardowa, Dowżenki antycypuje mistyczny styl Andrieja Tarkowskiego. dzieło nie ma charakteru stricte agitacyjnego, a zdecydowanie przybiera formę dramatu jednostki i jej relacji z pędzącym bezwiednie nurtem historii. kino radzieckie niesie sporo kontrowersji za sprawą ideologicznej funkcji, jaką miało spełniać od czasów PROLETKULTU wczesnego Stalina aż do kresu epoki Breżniewa: jedni docenią kunszt i ukryte często na zasadzie "twórczego" skojarzenia przesłanie humanistyczne (m.in. "rosyjska dusza"), inni (w tym i ja przy pierwszym kontakcie) skreślą z miejsca i sklasyfikują jako propagandowy humbug. do wszystkich umysłów ścisłych, negujących istnienie pierwiastka metafizycznego: wielka sztuka broni się sama.
Hmm, to ty mnie raczej własnie sklasyfikowałes jako umysł wybitnie scisly negujacy istnienie pierwiastka metafizycznego :)
Tego pierwiastka własnie w filmach poszukuję (znajduje go min u Tarkowskiego, którego filmy uwielbiam). No ale oczywiscie, że zdolnosci percepcji w tym przypadku mam pewnie dosc ograniczone.
Ja nie twierdze, że "Arsenał" jest obiektywnie kiepskim filmem. Mnie (z racji braku jakiejkolwiek wiedzy teoretycznej w tej dziedzinie) ocena obiektywna zupełnie nie interesuje.
Co do różnego typu "agitek" - "Pancernik..." podobał mi się bardziej niż "Arsenał". Obu filmom dałem szansę, w obu starałem się odnaleźć cos dla siebie, w obu w zasadzie mi się to nie udało (co prawdopodobnie jest moją ułomnoscią).
Nie klasyfikuje je z góry jako propagandowy humbug. Jest w nich mocna propagandowa tresc. To fakt. Żeby to wiadro dziekciu zrekompensować potrzebne mi by było sporo. Jak na moje zdolnossci i upodobania - bylo tego zdecydowanie za mało (początek filmu jeeszcze się bronił u mnie, gdy jednak przeszli do bardziej rewolucyjnych haseł i leninowskich legend - poległem).
"Arsenał " to (obok rewelacyjnej "Teczki kuriera pocztowego") mój ukochany film Dowżenki;) Przyznam , że o ile nieszczególnie zachwycała mnie jego poetycka i pełna liryzmu "Ziemia" (chociaż doceniam jej ogromny kunszt artystyczny ) tak bardziej drapieżny , balansujący na pograniczu jawy i snu "Arsenał" od pierwszej chwili przyprawił mnie o ciarki na plecach.
Tak samo jak w przypadku dzieł Eisensteina film naszpikowany symbolami z odniesieniami chyba do wszystkich muz z dziesiątą włącznie ;) Odnoszę wrażenie, że nawet biorąc pod uwagę słowa
Eisensteina o filmie jako traktorze przeorującym mózg widza - obu tych genialnych twórców cechował duży szacunek do odbiorcy i jego zdolności intelektualnych :)
Chyba najwyższy czas odświeżyć sobie ten film !
pozdrawiam !
Jako tradycjonalista, lubię jednak, by film miał jakąś sensowną fabułę, a z tym jest problem. Nie chodzi mi o ideologię, bo jest oczywiste, że za niewłaściwą lub nie dość entuzjastyczną wizję ideologiczną, twórcy nie jedliby białego chleba nad Morzem Czarnym, tylko odwrotnie. Dosyć denerwowało mnie, jak dużo fabuły trzeba się było domyślać. Film wygląda jakby był pierwotnie dwa razy dłuższy i został pocięty dość przypadkowo. W dodatku, jako nie dość biegły w dziedzinie umundurowania jednostek z czasu wojny domowej na Ukrainie, miałem spore problemy z rozróżnieniem, kto jest kim w scenach militarnych..