Cóż można powiedzieć o tym filmie.
Jak najbardziej poprawnie nakręcony. Zamierzenia filmu zostały zrealizowane w sensie
oddania hołdu kinu niememu , ładnie pokazane przejście , czy zetknięcie się tych dwóch
epok.
Lecz magii kina starego niestety w tym filmie się nie dopatrzyłem.
Nie jest sztuką odnowić stary film a postarzeć nowy, tu nie do końca się to udało moim
zdaniem.
Znam jednak taki film, i jeśli się komuś podobał Artysta , pozycją obowiązkową musi być
film Estebana Sapiry La Antena. Jak dla mnie tamto dzieło przerasta Artystę swoim kunsztem, wyczuciem smaku , muzyką i to bardzo. Właśnie tam jest wyczuwalna ta magia:)
Gorąco polecam tamten film. Co do Artysty 7/10
Mi od początku rzucała się w myśl "Deszczowa piosenka" - zero nowości. 6/10. Cezar za muzykę jak najbardziej zasłużony i jedyny, który rozumiem. Miło, łatwo, przyjemnie, ale czy nie lepiej po prostu wrócić do tamtych dzieł...
A mi właśnie wyżej wspomniany film La Antena , może z tego powodu ,że to także jest współczesne kino nieme i chodzi o głosy w nim tylko pod inną postacią no i było 4 lata przed Artystą.
Ja też uważam, że ten film jest dobry, ale rzeczywiście magiczny nie jest. Nie sztuką jest zdjęcie koloru i dźwięku, by określić obraz, jak to jest ujęte na plakatach, za "najbardziej oryginalny film od czasów kina niemego". Myślę, że to gruba przesada. Tym bardziej, że momentami miałam niestety wrażenie, że aktorzy grali w sposób współczesny i że zapominali jaką techniką film miał być zrobiony. Poza tym uważam, że w "Artyście", został popełniony dość duży, acz podstawowy błąd w scenariuszu. O ile się nie mylę akcja filmu rozpoczyna się w 1927 roku, o czym informuje nas pojawiająca się na ekranie plansza. W roku 1927 w rzeczywistości pojawił się "Śpiewak Jazzsbandu" (pierwszy dźwiękowy film). Historycznie, do roku 1928 wszystkie duże studia filmowe starały się wprowadzić dźwięk do swoich filmów. We wrześniu 1928 roku Warner Bros. wyprodukował "Siging Fool" - kasowy film dźwiękowy. Natomiast w "Artyście" dopiero w 1929 roku (pojawia się plansza) studio filmowe naszego bohatera robi próby z dźwiękiem i pada tekst producenta "To jest przyszłość". Wydaje mi się, że w takim wypadku, skoro twórcy "Artysty" chcieli złożyć hołd kinu niememu i oparli swój film na przełomowym momencie w historii kina, to takie przesunięcie 2 lat jest co najmniej nie na miejscu. Zdaję sobie sprawę, że "Artysta" jest fikcją, ale zbudowaną wokół historycznego momentu w dziejach kina. Ktoś może mi powiedzieć, że studia filmowe stopniowo wprowadzały dźwięk i w związku z tym fikcyjne studio w fikcyjnym filmie mogło zacząć testy dopiero w roku 1929. Tyle tylko, że twórcy "Artysty" wytworzyli w widzach poczucie (przynajmniej we mnie), iż studio, w którym pracuje Valentin nie jest małym studiem, a wręcz dość dużym i współpracującym z gwiazdami. Może czegoś nie zauważyłam? Może czegoś nie zrozumiałam? Jeśli tak, to proszę o sprostowanie. Film można zobaczyć jako ciekawostkę i rozrywkę, choć kwestia datowania momentu przełomowego jest dla mnie irytująca.