"The whole thing is coarse and vulgar, as it hides its low fascinations behind a scrim of Holocaust piety until it becomes pure kitsch." - napisał Stephen Hunter w "Washington Post".
Jak dobrze, że nie występują w tej produkcji Polacy, bo niechybnie pojawiliby się i antysemici. Ci, którym podoba się ta historyjka mają albo skore do wzruszenia serduszka, albo nie wiedzą, jak wyglądała wojna. Albo jedno i drugie. Ten film jest kolejnym przykładem na to, że Zachód kupił i kolportuje - dla własnej wygody i aby zmyć z siebie grzech obojętności - ciągle mit Holocaustu, mit dobrych, mądrych, wykształconych, walczących, kochających Żydów i reszty świata. Oczywiście, prawdziwa historia ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej była odrażająca, Niemcy wyrządzili temu narodowi (ale i wielu innym) ogrom krzywd, niemniej pokazywanie czarno-białego świata z rozdanymi rolami nie sprzyja ani uwrażliwianiu nas na wojenną gehennę, ani niczego nie dodaje do naszej wiedzy o czasach pogardy. Poziom historyczny i psychologiczny tego filmu jest... krzyżówkowy.