Dobra, jest to krótkometrażówka, więc fabuły czepiać się nie będę. Chociaż nie - zmieniłem zdanie i na domiar złego, głównie jej będę się czepiał.
W 20 minutach ciężko stworzyć wciągającą historię - to fakt. No ale szczerze - czy to może być wytłumaczenie dla szczątkowości scenariusza?
Cały "film" można opisać w 4 punktach : Ezio żyje sobie na farmie, poznaje dziewczynę, ratuje ją i umiera. No właśnie - czy to nie jest po prostu płytkie? Przez cały film mamy zaledwie kilka dialogów i walk, kilka rozpoczętych wątków i tylko jeden zakończony. Zrozumiałbym otwieranie nowych wątków, gdyby mogła być przodkiem Desmonda, no ale jak? W najlepszym przypadku materiał na spin-off. Sam wątek "nieszczęścia" dziewczyny jest strasznie płytki - przejechała pół świata dla tych kilku słów Ezia i wspólnej walki? Po tych kilku rozmowach i ubitych nieszczęśnikach nagle znajduje rozwiązanie problemu, które Eziowi zajęło 45 lat? No nieźle. Widocznie jest dużo od niego bystrzejsza.
Dobra, starczy o historii, przejdźmy do oprawy audiowizualnej.
Grafika sprawia mieszane uczucia - o ile scenerie są naprawdę ładne (chociaż dużo ich nie widać), to postacie są wręcz szkaradne. Ezio przypomina mi Batmana z którejś kreskówki, jego córka zbyt urodziwa nie jest, a chłopak z ławeczki jest wręcz chodzącą karykaturą człowieka. Chińscy mordercy zaś to chodzące dzieło sztuki. WTF?!
No i dźwięk. Szczerze powiedziawszy, skupiłem się tylko na głównych bohaterze, więc o reszcie powiem tyle, że "są ok". Co zaś z Eziem?
Głosu użyczył mu ten sam aktor. Z jednej strony - fajnie - znowu słyszymy ten sam głos. Z drugiej - nie pasuje on do siwego, zmęczonego życiem dziadka - prędzej do mężczyzny po 40tce.
5/10 - nie licząc wątku dziewczyny, reszta zakończenia jest przewidywalna już podczas gry w Revelations.