Ładnie nakręcony, za same zdjęcia ma u mnie wysoką notę. Niestety, łopatologiczne przesłanie i wciskanie na siłę światopoglądu niewiadomoczego z rodziny Wachowskich w formie ubierania panów jako panie i vice versa nieco obniża ocenę. Niemniej, doceniam fakt, że panowie zagrali panie dobrze i vice versa :)
Mimo wszystko ten zabieg nie był potrzebny i naprawdę sprawia wrażenie oswojenia ludzi z transami.
To nie chodziło o transów, ale o to, ze aktorzy grali kolejne wcielenia - zarówno męskie, jak i żeńskie.
:))
Np.; Halle Berry w epizodzie z Sonmi, gra starego chińczyka-lekarza, przecinającego jej obrożę. Jest ucharakteryzowana właściwie nierozpoznawalnie, ale własnie dlatego gra tam ona, a nie ktoś inny, bo chodzi o "kolejne wcielenie" tej samej "duszy"= granej przez tego samego aktora :)
Rozumiem, ze wcześniej rzuciła Ci się w oczy głównie kreacja siostry Sykes przez Hugo Weavinga?