Atlas chmur. Film o którym przez długi czas nie słyszałem absolutnie nic,a o samym jego
powstaniu dowiedziałem się może kilka tygodni przed premierą. Zachęcony opisem i często
bardzo przychylnymi opiniami wybrałem się na seans. Jak jest naprawdę? Z pewnością jest to
dzieło, które swoją wielowątkowością może odpędzić znaczne grono widzów
nieprzyzwyczajone do nadmiernego filozofowania. Częste skoki z jednej historii w drugą
stanowiące bazę filmu mogą zwyczajnie nudzić i nie spełniać co wymyślniejszych wymogów,
lub też tworzyć zamieszanie, które z kolei wpływać by mogło na odpowiedni odbiór obrazu. Jeśli
jednak przypadnie nam do gustu taki sposób narracji, czy też przemożemy się do niego w
trakcie projekcji możemy cieszyć się prawdziwą ucztą - zarówno tą wizualną jak i dźwiękową. W
obrazie przeplata się sześć historii - a więc mamy tutaj dziewiętnastowiecznego notariusza
Adama Ewinga i motyw abolicjonizmu, dwóch dwudziestowiecznych kochanków i ich niepojętą
miłość oraz żyjącą nieco później (acz w tym samym wieku) dziennikarkę, która ceni prawdę
ponad wszystko, tegowiecznego krytyka - niemal ciągłego pechowca,
dwudziestodrugowiecznego fabrykanta Sonmi 451 -jego historię poruszającą zagadnienie
wolności i nieśmiertelności oraz na końcu mieszkańca osady, żyjącego x lat po wydarzeniach
związanych z wyżej wymienioną postacią. Na pozór opowieści wszystkie łączą się tylko
drobnymi szczegółami, jednak w moim odczuciu jest to tylko element, który ma na celu
zachęcenie do głębszego zbadania relacji panujących pomiędzy wątkami jak i samymi
postaciami. Generalnie nie wszystkie historie mogą się nam spodobać w tym samym stopniu,
jednak razem tworzą całkiem zgrabny kolektyw i wrzucają nas w świat(y) gdzie niemal wszystko
ze sobą oddziałuje, w mniejszym bądź większym stopniu kształtując ludzi, ich poglądy,
późniejsze działania. W głowie kołacze się tylko jeden błąd związany ze spójnością wszystkich
historii. Jak łatwo było wychwycić każdy z bohaterów posiadał czy miał dostęp do pewnego, -
nazwijmy to - materialnego odnośnika do wcześniejszych wydarzeń czy raczej bohaterów (tak
Frobisher czytał dziennik Ewinga, Rey słuchała muzyki Frobishera i czytała jego listy do
Sixsmitha, Sonmi oglądała film o Cavendishu, natomiast Zachariasz czcił wizerunek wyżej
wspomnianej, wierząc w to, że jest boginią(?), jednak istnieje tu pewna luka, a mianowicie: co
miał wspólnego Cavendish z Rey? Pisząc ten tekst zastanawiam się nad tym i za nic nie mogę
sobie przypomnieć co to było. Może jednak ktoś będzie w stanie mi to uświadomić. Na
pochwałę i zdecydowanie na plus wychodzi również wielokrotne wcielanie się aktorów w
przeróżne postaci, co moim zdaniem pogłębia nierozerwalność wszystkich historii,nie
wspominając już o zabawie jaką owe przebieranki zapewniają. Przyznam się (bez
przechwalania!), że sam rozpoznałem większość wcieleń, jednak zdarzyło się też kilka
niespodzianek. Nie będę rozpisywał się tutaj na temat muzyki, ponieważ absolutnie zasługuje
ona na niezależną ocenę, ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że spisuje się ona
idealnie i cudownie podkreśla charakter filmu. Czy film zasługuje na miano arcydzieła? Na tę
chwilę chyba nie... Może jednak pogląd mój zmieni się po którymś z kolei powrocie do filmu,
ponieważ to będę robił z pewnością raz po raz zanurzając się w tej magicznej krainie, w której
jeszcze tak wiele zostało do odkrycia.
Co miał wspólnego Cavendish z Rey - faktycznie film tego nie pokazuje, książka tak : Cavendish jako wydawca w którymś momencie trafia na książkę opisującą historię Rey i jej walki o prawdę. Czyli link jest ;-)
Co miał wspólnego Cavendish z Rey - faktycznie film tego nie pokazuje, książka tak : Cavendish jako wydawca w którymś momencie trafia na książkę a raczej rękopis - opisujący historię Rey i jej walki o prawdę. Czyli link jest ;-)
aha źle dodałam odpowiedź chciałam do reddword ;-) więc poszło jeszcze raz
Cavendish czyta książkę "Half-Lives: The First Luisa Rey Mystery" w pociągu. Widać to również w trailerze. Z filmu niestety nie wynika tak przejrzyście to, że miała ona na niego wpływ.
Zatem wszystko zostało trochę rozjaśnione. Dziękuję. Faktycznie kojarzę, że Cavendish coś tam czytał, lecz nie wiedziałem, że jest to książka o naszej miłej dziennikarce. Następnym razem postaram się być bardziej spostrzegawczy. I właśnie to jest w tym filmie piękne - trzeba być skupionym aby ogarnąć całą tę sieć połączeń. Ciekaw jestem ile jeszcze zostaje ukrytych.