Nie ma co ukrywać Wachowscy razem z Tykwerem, mocno wzięli książkę pod warsztat.
Pozostawiając to co jak mniemam dla nich było najistotniejsze i zmieniając to co lekko już
zaczęło jechać stęchlizną. Jednocześnie pod odświeżonym wizerunkiem Atlasu Chmur (który
nie każdemu musi się podobać), znajduje się wątek tak cudowny, zwiewny i zachęcający do
interpretacji, że po pierwszym obejrzeniu filmu, przez dłuższy okres czasu po prostu
delektowałem się interpretacją samej kompozycji i smaczków, których aromaty przedostają się
w każdej scenie filmu. Dodatkowo layout filmu jest taki jak właśnie sobie wyobrażałem. Jednak
to co chwyciło mnie za serce, to po prostu sposób mówienia (w każdej scenie inny, dobrze
oddający przeszłość językową, jak i dobrze prognozujący ewentualne zmiany). Oglądanie tego
filmu z lektorem lub z dubbingiem (groźniejsze za granicą), jest po prostu idiotycznym
pomysłem. U mnie film zajmuje najwyższą pozycję na liście, obok Matrixa, Avatara i Władcy
Pierścieni.
Zazdroszczę tym bardziej że filmy które wymieniłeś na sam koniec również są u mnie na piedestale. Niestety mnie koncepcja jaką założyli twórcy przy pisaniu scenariusza w ogóle nie przypadła do gustu niestety. A miałem nadzieję że Atlas Chmur ocenie równie wysoko... Choć fakt, należy pochwalić twórców filmu za idealne odwzorowanie tak jak zrobił to pan Mitchel w książce.