i to naciągana 7 i tu pierwszy raz zadaje sobie pytanie czy lepiej czytać książki zanim się pójdzie do kina czy na odwrót w tym wypadku wolałabym najpierw pójść do kina. Pewnie zaniżyłabym ocenę gdybym nie miała słabości do książki która jest Arcydziełem. Tym bardziej że inaczej się kończy historia Somni jest o wiele ciekawsza a zakończenie zaskakujące. Także polecam książkę tam naprawdę wszystko się łączy a w filmie jest mały misz-masz i może dlatego niektóre osoby go mogły nie zrozumieć. Po przeczytaniu książki wszystko nie tylko się zrozumie ale i historia łączy się w całość. Wachowscy jednak trochę nawet trochę dużo zmienili - są też w filmie niedomówienia a w książce jest wszystko pięknie opisane. Także Polecam sięgnąć do lektury Mitchella. Ps. Jednak muszę przyznać że efekty specjalne były fajne.
Zatem cenisz bardziej książkę, bo tam wszystko wyłożone na tacy i łatwiej poukładane?
nie:) dla niektórych może okazać się książka trudniejsza w zrozumieniu przynajmniej pierwsze 45 stron, które jest napisane nieco trudniejszym językiem. Dla mnie osobiście książka była o wiele bardziej ciekawa-więcej ciekawych historii i tak jak pisałam o wiele (moim zdaniem) lepsze zakończenie historii somni 451-- jest zaskakujące i tego w filmie brakowało bo zmienili zakończenie i to bardzo.
Tak samo historia Luisy Ray też jest więcej akcji w książce. Po prostu książka trzyma w napięciu. Historia Cavedisha w kinie była o wiele mniej zabawna niż w książce- jak czytałam to co chwila wybuchałam śmiechem jest niesamowicie zabawna. Mitchell ma też niesamowite poczucie humoru, a co do historii z Mournym i Zacharym(Tom Hanks) to nie mogłam się oderwać od czytania. Dlatego też właśnie żałuje, że najpierw przeczytałam książkę bo w filmie zauważyłam duże zmiany i pełno niedociągnięć przez co uważam, że film nie jest nawet w połowie dobry jak książka. Film był ok- dobry- ale teraz nie dziwie się krytykom tym co przeczytali Mitchella, że uznali ten film za nieudany. Można było zrobić coś nadzwyczajnego, bo książka jest po prostu nadzwyczajna,najlepsza jaką czytałam w swoim życiu. Dzięki niej zaczynam czytać wszystkie dzieła Mitchella. Atlas Chmur był 1 jego książką jaką przeczytałam i po nocach do tej pory mi się śni:)
Książka jest świetna, ale czytałam o wiele lepsze. Przy takim "Hyperionie" Simmonsa to pikuś. Jutro wybieram się do kina i mam nadzieję, że za bardzo się nie rozczaruję. Trzeba przyznać, że forma książki, język i historie bardzo ładnie się komponują.
No nie mów, że tylko świetna:) mnie wbiła w fotel:) Język jakim operuje Mitchell (w każdej historii inny) jest niesamowity i historie bardzo ciekawe:) Właśnie proszę napisz tu jak obejrzysz film jestem ciekawa czy masz takie samo zdanie. Ps..... jak czytałaś to wiesz jakie Somni miała zakończenie- w filmie może cię nieco zdenerwować zakończenie- także proszę napisz jak obejrzysz film
Bardzo miło spędzone 3h. Oczywiście film nie dorównuje książce, ale takiego to chyba jeszcze nikt nie nakręcił. Sporo zmian w fabule, w wiekszści niestety na minus, ogólnie - mocno spłycono przekaz. Konstrukcja książki jest bardziej przejrzysta. W filmie, gdzie historie dzieją się równolegle, nieuważny widz naprawdę może się pogubić w wątkach czy bohaterach. Za to dzięki temu akcja jest bardziej dynamiczna. Zaskoczyła mnie sama końcówka, tzn. "przeprowadzka" Zacharego z Meronym i resztą na inną planetę (ciekawe co tam robił ziemski Księżyc w pełni obok drugiego prawie w nowiu - może sobie hologram rzucili na niebo żeby było bardziej swojsko;), w książce akcja rozgrywa się na naszej planecie, na Hawajach. Generalnie film przyjemny, dobrze się oglądało, w kategorii film rozrywkowy sprawdza się wyśmienicie, ale arcydziełem bym tego absolutnie nie nazwała. I brawa dla Hugh Granta za wodza Kona - nareszcie wyszedł z szufladki.
Zachary wskazuje Ziemię o ile dobrze pamiętam. Można przypuszczać, że znajdują się na jakimś terraformowanym obiekcie, może planetoidzie, nie tak odległym od Ziemi.
Nie sądzę, Ziemia była za mała w stosunku do widzianego księżyca. To już wizja twórców filmu nie autora powieści.
Dokładnie o tym właśnie tu starałam się napisać, że zmiany w filmie i to na minus i trafnie ujęłaś że jest to mocno spłycony przekaz.
Pozostaje mi mieć tylko nadzieję, że chociaż część z krytyków objeżdżających film przeczytała pierwowzór Mitchella. Niestety z samych recenzji taki wniosek zazwyczaj nie wynika.
wiesz powiem ci tylko na jednym takim skromnym przykładzie--- tu mały spojler.
W filmie była tylko wzmianka że przypływa statek profetów i nagle Zachary wchodzi do domu a tam Prefetka już jest.
W książce jest napisane jak tam się znalazła, po co Prefeci przypływali, co robili z miejscowymi itp...książka to taka właśnie uczta wyobraźni czujesz się jakbyś tam był, historie są rozbudowane, ciekawsze nie będę zdradzała nic bo mam nadzieje, że przeczytasz:) i zgadzam się z twoim postem, też tak mogło być z krytykami.
Ps! Praktycznie każde zakończenie (a także przebieg historii) zostało zmienione- jedne mniej drugie sporo i dodali też homoseksualistę w filmie jako kochanka w książce pojawia się ktoś inny --- także nawet jak komuś się nie podobał film to i tak zachęcam do przeczytania książki. A jak Tobie się podobał film to tym bardziej:) Niektórzy pisząc, że to bardzo przybliżona adaptacja książki chyba jej nie czytali. Słychać dzwon ale nie wiadomo w którym kościele:) Bo temat musi być podobny ale fantazja Wachowskich jest inna niż Mitchella:) W tym pojedynku zdecydowanie wygrywa drugi. Choć tak jak pisałam film dobry ale mógł być o wiele lepszy.
:) przeczytaj a zobaczysz:) jest wiele zmian--- nie tylko Frobisher
jak przeczytasz książkę to może nawet tobie się ocena filmu zmienić niestety. Chociaż ty najpierw obejrzałeś film- i w tym przypadku dobrze zrobiłeś bo teraz możesz po prostu przeczytać historię która wciągnie ciebie niesamowicie i będzie też zaskakująca
Z treści książki jasno wynika, że Frobisher i Sixsmith są nie tylko kochankami, ale łączy ich mimo wszystko miłość (i interesy :))
Frobisher zakochał się w Ewie na maksa--- nie było napisane że był jego kochankiem ale że go kochał można było wyczuć mieli może romans ale Frobisher zakochał się w kobiecie
Tak, oczywiście. Generalnie Frobisher był biseksualistą. Jeżeli chodzi o "miłosne priorytety" Frobishera to moim zdaniem kolejność jest następująca: muzyka, on sam, Sixsmith, Ewa ;)
Przedstawione w filmie wątki stanowiły dla mnie tło i nośnik czegoś więcej. Nie podniósłbym oceny filmu tylko dlatego, że rozbudowanoby fabułę poszczególnych epizodów. Niekoniecznie interesuje mnie, że Forbisher, miał kilkoro dodatkowych kochanków. Z filmu wprost wynika, że jest biseksualistą, który chętniej emocjonalnie zwiąże się z mężczyzną niż kobietą. Łatwo też odnaleźć motywy jego samobójstwa i mi to wystarcza. Film, bez presji, przypomina nam kim jesteśmy i jacy jesteśmy. Sądzę też, popraw mnie jeżeli się mylę, że przenosi to z książki, a jeżeli przenosi aż tyle to dla mnie stanowi bardzo dobrą ekranizację. Pomijajac 'smaczki fabularne' poszczególnych epizodów, czy jest coś w książce czego ten film nie przekazał? Czy pominął jakąś prawdę?
tak pominął prawdę z Somni i zrobił z niej pozytywnego bohatera w książce tak zdecydowanie nie jest, kolejna sprawa z Hanksem i i Hale Berry też nie tylko dużo pominęli z racji tego że film musiałby trwać z 8 godzin ale i troszkę pozmieniali następna sprawa to historia Cavedisha jest po prostu w genialny sposób opisana-- niesamowicie śmieszna (o wiele lepsza niż w filmie) i też tu pozmieniali bo brat Cavedisha w książce ginie itp.... nie będę więcej pisać bo uważam że powinieneś na prawdę książkę przeczytać a zobaczysz nie tylko zmianę ale poznasz też coś nowego
tylko pamiętaj przebrnij przez pierwsze 45 stron pierwszy rozdział jest nieco specyficzny a potem będziesz miał po prostu odjazd.
film to film, książka to książka. te media rządzą się zupełnie innymi zasadami, więc nie ma co porównywać, a tym bardziej oceniać filmu przez pryzmat książki i na odwrót. film ma być dobry i zrozumiały sam w sobie (nie powinno być tak, że żeby orientować się o co chodzi w filmie trzeba przeczytać książkę, i na odwrot ;p). nie czytałam książki. moim zdaniem film bardzo dobry.
nie no oczywiście, tylko chciałam zachęcić do przeczytania tej książki bo jest naprawdę wyśmienita, film może się komuś podobać a komuś nie ale książka sądzę każdemu się spodoba. Ja ten film oceniłam na dobry- także nie było źle i wiadomo, że trudno porównać książkę do filmu ale tak jak mamuska01 napisała z czym się zgadzam, że spłycony przekaz i duże zmiany a to akurat szkoda bo z tej książki spokojnie można zrobić było arcydzieło