No właśnie czy to jeszcze film czy coś więcej, jak na przykład Matrix? jak dla mnie film ten otwiera
nową kartę kinematografii. Genialny, wszechstronny, nowatorski. Oby więcej takich filmów. To trzeba
zobaczyć.
Nie wiem czy to już jest nowa karta kinematografii, ale film naprawdę ciekawie zrobiony. Łączy w sobie chyba wszystkie możliwe gatunki nie tracąc przy tym spójności, a to się rzadko zdarza. O Avatarze też mówili, że to nowa karta w historii kina, więc byłabym ostrożna. Choć muszę przyznać, że właściwie nie porównywałabym tych dwóch filmów, bo fabularnie Avatar nie dorównuje Atlasowi chmur w ogóle. To nie jest żadna prowokacja, takie jest tylko moje zdanie.
Matrix był czymś więcej nie tylko ze względu na fabułę, ale również ze względu na kultowe sceny i gadżety. Kto dziś nie wie co to znaczy: "idź za białym królikiem", "witaj w prawdziwym świecie", nie kojarzy słynnych okularów Neo czy nokii 8110? Każdy wie co to czerwona i niebieska pigułka czy zielone, spadające kaskadą kody matrixowe.
Nie wiem czy Atlas chmur tak zawładnie masową wyobraźnią, ale to zdecydowanie bardzo dobry film. Za charakteryzację na pewno będzie Oscar.
No nie bójmy się użyć tego sformułowania bo myślę, że ten film naprawdę na nie zasługuje tak samo zresztą jak i Avatar. Możesz mieć inne zdanie, rozumiem, ale powiedz, które inne filmy mogą na to miano zasłużyć? Jakby taką surowe kryteria zastosować to ze spokojem wystarczyły by palce jednej ręki.
Oczywiście Atlas chmur może i nie jest arcydziełem sztuki filmowej (w sensie jakościowym) ale mi bardziej chodzi o poruszaną tematykę, spojrzenie na otaczający nas świat i tak jak wspomniałaś wszechstronność otrzymywanych bodźców. To jest coś nowego. I nie są mi tu potrzebne detale i gadżety, które staną się lub nie kultowe. Wolałbym jak już, żeby "kultowym" stało się bardziej przesłanie filmu.
Ps. podążanie za króliczkiem zrodziło się trochę wcześniej, w "Alicji w krainie czarów". Pozdrawiam :)
"Ps. podążanie za króliczkiem zrodziło się trochę wcześniej, w "Alicji w krainie czarów". Pozdrawiam :)" Chyba trzeba by było dorastać na innej planecie, żeby się nie wiedzieć, że to odwołanie do powieści Carrolla :) Cały Matrix cały naładowany uniwersalnymi odniesieniami. Statek Nabuchodonozor odnosił się do hegemonii wprowadzonej przez babilońskiego władcę Nabuchodonozora. Morfeusz - bóg snu, to oczywiste nawiązanie do życia w matriksie, sam martrix to inaczej macierz... Tego było mnóstwo i dlatego ten film jest taki niezwykły pod względem zarówno symbolicznym, fabularnym jak i wizualnym. Nie mówiąc już o świetnie dobranej muzyce. W Avatarze tego niestety nie widzę. W kinie czułam się jakbym oglądała Pocahontas w kosmosie. Ten film był wizualnie przełomowy, ale fabularnie zbyt banalny, żeby nazwać go nową kartą w historii kina. Atlas chmur prezentował się na tym polu lepiej. Najbardziej zaskakująca była dla mnie spójność filmu pomimo tej gatunkowej mieszanki, jaką zafundowali nam reżyserzy. Podobało mi się też, że odpowiednio zagrali słynnym "amerykańskim patosem", który razi w wielu filmach akcji, a tu był dozowany w odpowiednich proporcjach do ważkości podjętego tematu.
"Możesz mieć inne zdanie, rozumiem, ale powiedz, które inne filmy mogą na to miano zasłużyć?" - no właśnie te, które przeszły do historii dzięki temu, że zawładnęły masową wyobraźnią, stały się kultowe dzięki przesłaniu, ale również muzyce, wyrazistym postaciom, tekstom, które weszły do codziennego języka. Wymieniłabym tu chociażby:
-Przeminęło z wiatrem,
-Ojca chrzestnego,
-Deszczową piosenkę,
-Skrzypka na dachu,
-Pół żartem, pół serio,
-Lot nad kukułczym gniazdem,
-Most na rzece Kwai
-Gwiezdne wojny (nie mój klimat zupełnie, ale muzyka, tekst "I'm your father" są naprawdę kultowe)
-E.T.
-King Kong,
-Mechaniczna pomarańcza,
-Forest Gump,
-Dźwięki muzyki,
-Fargo,
-Casablanca
-Lśnienie
można by jeszcze sporo wymienić. Co ciekawe, właśnie o tym mówi Atlas chmur - filmy z przeszłości decydują o dzisiejszej historii kina. Odwołanie do białego królika i Alicji w krainie czarów w Matriksie jest trochę jak wspomnienia Adama Ewinga, które zaważyły przynajmniej na kształcie listu Roberta Frobrishera do Sixsmitha. Gdyby nie było najpierw Alicji, to Matrix byłby zupełnie innym filmem. Tylko czy to wystarczy, żeby Atlas chmur był cytowany i stał się punktem odniesienia w temacie historii kina? Czas pokaże. Myślę, że są spore szanse.
No bardzo ładnie się tutaj rozpisałaś :) W większości się z Tobą zgadzam, jednak co do Avatara to w moich oczach stoi jednak dużo wyżej niżli taki E.T. King Kong, Casablanca czy np. Lśnienie.
Mówisz, że fabularnie Avatar jest zbyt banalny, ale proszę pokaż mi filmy, w którym my Ziemianie stajemy przed decyzją "zdrady" swojego gatunku na rzecz innego i dokonujemy takiego wyboru?Albo w, którym jest tak wiele kładzionego nacisku na postrzeganie pozazmysłowe (scena gdzie ktoś mówi: kamień z Navi "widzi" więcej niż Ziemianin - oczywiście przerysowany przykład ale wiesz o co chodzi...)?
Wiele osób nie dostrzega lub nie chce dostrzec bardzo ciekawych wątków a avatarze (o których mógłbym jeszcze wiele napisać) bo mają inną percepcję, mocno ukształtowaną przez naszą kulturę. Wydaje mi się także, że sporo starych filmów jest w tej chwili przecenianych, bo choć faktycznie, kiedyś były przełomem natomiast dziś jeśli by je wyświetlono we współczesnych kolorach to przeszły by bez echa. To takie trochę ciągłe pompowanie legend, dzięki utartym i wciąż powtarzanym opiniom. Oczywiście szacunek dla nich ale w porównaniu dla mnie takiego E.T ze współczesną superprodukcją typu Atlas chmur mój wybór jest oczywisty.
Ale to kto co lubi to oczywiście to rzecz gustu a jak wiemy o nim się nie dyskutuje ;)
Ale ja tu nie robię żadnych porównań, tym bardziej dotyczących różnych gatunków. Porównywanie Casablanki i Avatara wydaje mi się bardzo karkołomnym pomysłem. Przytoczyłam filmy kultowe po prostu.
"pokaż mi filmy, w którym my Ziemianie stajemy przed decyzją "zdrady" swojego gatunku dokonujemy takiego wyboru" - nie sposób wskazać dokładnie drugiego takiego filmu, bo gdybym znalazła coś takiego, to jeden film byłby plagiatem drugiego, ale sam wątek takiej "zdrady" swoich na rzecz "wroga" jest dość popularny w światowym kinie. Żeby daleko nie szukać przytoczę Listę Schindlera, w której główny bohater "zdradza" Niemców by chronić Żydów. Innym, może lepszym przykładem może być Ostatni Samurai czy Tańczący z wilkami. Główni bohaterowie wkraczają w świat nieznany dla siebie dokładnie tak samo jak główny bohater na Pandorę, też poznają obyczaje obcych i zmieniają się doświadczając ich dobra. W przytoczonej już Pocahontas też jest ten wątek... Więc, daleko nie trzeba szukać, nie mówiąc już o tym, że Lista Schindlera i Tańczący z wilkami zgarnęli po 7 Oscarów, więc Cameron musiałby ująć ten wątek w naprawdę atrakcyjne ramy, żeby był autentyczny i poruszający. Moim zdaniem to się nie udało. Avatar był dla mnie fabularnie "łopatologiczny".
Dla mnie Avatar broni się tylko wizualnie, choć też nie wiem czy tyle komputerowych efektów mnie przekonuje. Czytałam, że w tego typu filmach aktorzy normalnie grają swoje role, a potem, komputerowo nakładana jest charakteryzacja, w przeciwieństwie do tradycyjnych filmów, gdzie najpierw aktor jest charakteryzowany, a potem kręcony. To sprawiło, że przy okazji Oscarów krytycy zaczęli się upominać o Zoe Saldanę, która występowała tylko jako komputerowa postać, więc została pominięta w nominacjach. Moim zdaniem słusznie, bo jak widać, nie była to aktorka podkładająca głos animowanej postaci, tylko wcielająca się w nią również ciałem. Problem w tym, że bardzo ciężko tę komputerową "pokrywę" nazwać ucharakteryzowaną aktorką, więc jednak została pominięta... Skoro więc nie wiemy dokładnie jak traktować aktora w charakteryzacji komputerowej, to może takie rozwiązania są krokiem za daleko. Dlatego mam wątpliwości, czy nawet ta atrakcyjna strona wizualna jest takim wielkim przełomem. Przecież już stworzono komputerowego Golluma, więc może co za dużo, to niezdrowo. Nie wiem czy reżyserzy faktycznie będą zainteresowani kręceniem filmów taką techniką, jaką został zrobiony Avatar, jeśli tak i w ciągu najbliższych 10 lat zobaczymy jeszcze kilka takich filmów a komputerowo ucharakteryzowany aktor zbierze deszcz nagród, to będziemy już wiedzieli, że Cameron zrobił dzieło wizualnie przełomowe. Bo to, że jest nowatorskie, to na pewno. Ale czy przełomowe, to czas pokaże. King Kong przełomowy był i dziś już to wiemy. W 1933 roku, kiedy został nakręcony robił wielkie wrażenie jeżeli chodzi o efekty specjalne i tym otworzył nowy rozdział w historii efektów, choć dziś już budzi uśmiech na twarzy.
"Oczywiście szacunek dla nich ale w porównaniu dla mnie takiego E.T ze współczesną superprodukcją typu Atlas chmur mój wybór jest oczywisty.
Ale to kto co lubi to oczywiście to rzecz gustu a jak wiemy o nim się nie dyskutuje" - dlatego odwiesiłam swój gust na kołek i przytaczam fakty. Choć znam filozofów, którzy uważają, że niemożliwe jest zdystansować się od tematu tak bardzo, żeby nie przemycić subiektywnej opinii, więc może mi się to nie udało.W każdym razie, starałam się :)