Oglądając ten film ma się wrażenie, że braciom ( ups, rodzeństwu) Wachowscy wydaje się, po skądinąd udanym Matriksie ( pierwszej części oczywiście), że mają patent na nowatorskie spojrzenie na rzeczywistość
Oglądając jednakże tą pseudofilozoficzną papkę, która jest sprzedawana w sposób płytki i nachalny, zdałem sobie sprawę, że przekaz ten wzruszyć może, co najwyżej prostego amerykańskiego widza otumanionego hamburgerem, zapitym obfitą ilością coca-coli. Którego jedyna głębia, którą w życiu oglądał to głębia muszli klozetowej. Bo chyba tylko taki widz da się nabrać na ten cały zagmatwany bełkot.
Dziwić może fakt że tak znani aktorzy którzy stworzyli kultowe postaci ( jak np Szeregowiec Ryan ) zgodzili się zagrać w tym gniocie, myśląc pewnie że nadarza im się okazja to stworzenia niezapomnianej kreacji.
Coraz bardziej widoczny staje się kryzys kinematografii amerykańskiej ( szczególnie scenariuszy), słowo "amerykański”, które było kiedyś synonimem wysokiej jakości filmów z potężnym budżetem i nienaganną grą aktorską która wyznaczała pewne wzorce a także kultowych scenariuszy. Filmy z tamtego kontynentu przyciągały do kin rzesze widzów, bo zawsze można było spodziewać się produktu na odpowiednim poziomie. Teraz niestety kojarzy mi się z "hamburgerowym" scenariuszem dla niezbyt rozgarniętego widza, któremu wszystko trzeba wytłumaczyć, żeby się przypadkiem nie pogubił i broń boże nie zaczął myśleć.
Nie chciałbym bym jednak odebrany jak wróg amerykańskiego kina, daleko mi od tego. Dalej będę liczył na jakąś odmianę, na światełko w tunelu. Filmu szczerze nie polecam dla ludzi, którzy cenią swój czas na tyle, że wolą w tym czasie przeczytać jakąś dobra książkę lub zrobić coś pożytecznego dla ludzkości. Daje 1 tylko dlatego że nie można dać 0