Nie do końca rozumiem co twórcy filmu chcą mi za sprawą swojego dzieła powiedzieć/ przekazać.
Czy ma to być trzygodzinne streszczenie historii wszystkiego? Rozważania nad istotą
wszechrzeczy? Widać, że zamysłem było tu stworzenie epickiego obrazu, który ma poruszać do
głębi, ale wybaczcie, mnie nie poruszył. Owszem, jest tu pierwiastek czegoś, hmm, oryginalnego,
ale w bardzo niewielkim stężeniu i sprawił on jedynie, że byłem w stanie obejrzeć ten zbyt długi
film od początku do końca. Generalnie jednak obraz do mnie nie trafia. Słabo.
moze to jest cos w rodzaju: szuki dla sztuki? równiez sie zastanawiam nad tym filmem
jak tak patrzę, to pewnie coś w stylu "dobro zawsze zwycięża, tylko nie zawsze natychmiastowo".
no cóż matis864, nie jesteś osamotniony. Bardziej śmiali komentatorzy przypisują takim jak my brak głównego elementu układu nerwowego pomiędzy uszami, w który oni się już zaopatrzyli. Film faktycznie streszcza wszystkie prawdy które przeciętny chlebowpierdalacz nie zauważa na co dzień. ale robi to w sposób ..mało przekonywujący