Film wcale nie wymaga inteligencji a raczej zwykłej spostrzegawczości do 'pełniejszego' odbioru. Najciekawsze przesłanie wyrażone jest implicite w formule filmu, sposobie narracji i pewnym, ograniczonym wspólnym mianowniku wszystkich historii. Jest to jednak przesłanie rozczarowująco banalne. W ogóle połączenie Tykwera z Wachowskimi to jak robienie jednego dania ze Spaghetti i Big Maca. Wyszło takie nie wiadomo co:)
Walka o wolność, o naturalne prawo do wyrażania siebie i bycia sobą, konsekwencje naszych wyborów, wzajemne inspiracje, ścierające się losy i zazębiające motywacje, dobro rodzi dobro a zło powraca do nadawcy - wszystko znane, warte nieustannego wyrażania, jednak w tym wypadku w mało poruszającym filmie.