po których rzeczywistość już nie jest taka sama. Ostatnia godzina filmu była dla mnie wielkim
szokiem i jedną wielką gęsią skórką. Co prawda oznaczyłem ten temat jako spoiler, ale nawet
jeśli ktoś, kto nie widział tego filmu, wszedł w ten temat i czyta, to radzę wyjść, naprawdę.
Film jest dosyć prosty w przekazie. Mimo dużej dynamiki wynikającej z ilości historii, które z
pozoru losowo się mieszały, idee, motywy i symbole, były w sposób klarowny (aż za bardzo)
widzowi przedstawiane.
Przejrzałem kilka tematów z brzegu i właściwie trochę jestem w szoku, bo oprócz dyskusji o
tym filmie ograniczają się do tego, czy to reinkarnacja jest, czy jej nie ma oraz że twórcy mogli
jakoś połączyć wszystkie wątki (swoją drogą taki zabieg obrażałby widza i poddawał
wątpliwości jego inteligencję ;) ). Być może jest ktoś, to widział w tym filmie to, co ja i ten temat
jakoś przekieruję dyskusję o tym filmie na inny tor.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy - przekrój przez "historię nienawiści", czyli za co
nienawidzono w historii człowieka:
- rasizm - motyw "Murzyna na statku"
- homofobia - motyw Frobisher'a i jego miłości (miłości rodzaju męskiego)
- antysemityzm - historia z Żydówką (rozmowa Frobisher'a z Ayrs'em)
co ciekawe, układa to się, właśnie, w pewną historię uprzedzeń ludzkich. Dawniej z
nietolerancją spotykali się przedstawiciele innych ras oraz wyznań (w historii to się
powtarzało, ale incydentalnie, a chodzi bardziej o trend), obecnie nienawiść ludzka
"przerzuciła się" na odmienną orientację, a to nie koniec. Kolejnym elementem jest, nie wiem
nawet, jak to nazwać, geneza zainicjowania naszego życia. W filmie ten motyw przedstawia
przepaść społeczna pomiędzy Fabrykantami, a Konsumentami (jedni z "probówki", drudzy
żyworodni). Czy to jest przyszłość ludzkiej nienawiści? Na razie brzmi jak S-F... Oby takie
pozostało.
I tym ostatnim motywem przejdę płynnie do innych. Pierwsze skojarzenia na temat Sonmi i jej
historii w tym filmie - Hitler, doktryna religijna, sytuacja na Płw. Koreańskim. Jak? Może zbyt
lapidarnie, a nawet prymitywnie, ale... MYDŁO. Po prostu mydło. Swastyka u "czarnego" wersji
Hanksa, "czysta krew", obóz pracy. To przeplata się z postacią samej Sonmi, która jest
symbolem Boga (Bóg=Budda, Allah, Jezus etc.). Przy tym dostałem uwagę, całkiem logiczną,
od osoby, z którą to oglądałem, że Sonmi'a to postać, przede wszystkim, Jezusa. Właściwie
sam znałem odpowiedź na to dlaczego, ale pytania nie potrafiłem sobie zadać. Chodzi tutaj nie
tylko o to, że "prehistoryczna"(stricte "międzyplanetarna") wersja Hanksa wierzyła w nią, ale
znamię. Znamię to po prostu Gwiazda Betlejemska.... Ciężko mi do końca strawić ten motyw,
ale mam takie odczucia, że przekaz filmu jest taki, że odrzuca się mistyczność religii. Że to, w
co wierzymy jest równe nam, nie ma pierwiastka boskiego, tak, jak my umiera. Jednakże sens
przekazywanych słów jest tak duży i uniwersalny, że podtrzymywanie ich staje się celem
wiary, istotą samą w sobie. Wierzymy w idee, a nie z postacie, które je wygłaszały. Wg filmu
mamy odrzucić jakiekolwiek aspekty predestynacji, czy fatalizmu - po prostu nasze czyny
kreują naszą przyszłość, ale przy tym trzeba pamiętać o brutalnych prawach, którymi rządzi
się determinizm. Tutaj na myśl przychodzi mi wróżba, symbol właśnie "nieuniknionej
przyszłości" - ostatecznie przyszłość "miała miejsce", mimo nie spełnienia ostatniego warunku
tej wróżby (pozostawienie uśpionego wroga przy życiu). W epizodzie związanym z wróżbą
mam parę spostrzeżeń - postać Diabła - odniosłem wrażenie, że Diabeł chciał chronić
wierzenia tamtej cywilizacji. Tak, jakby bez Boga (Sonmi) Diabeł nie mógłby istnieć... No i fakt,
że całą kreacja cywilizacji H.Berry przypominała mi motyw Atlantydy.
A i przypomniało mi się, to w związku z Jezusem. Nie wiem, czy zauważyliście, ale Ci ludzie w
Korei.. chodzili po wodzie.
Wgl to przepraszam, że wydaje się to być chaosem swój. Wielu rzeczy nie zawarłem, bo
naprawdę od groma tego jest, ale jak sobie coś przypomnę to dopiszę i chętnie podyskutuję na
temat tego filmu. Mam nadzieję, że rozumiecie mniej więcej, o czym piszę i swoje, z pewnością
bardziej uporządkowane, myśli tutaj przedstawicie. Ja na porządek muszę sobie dać czas. :)
Chciałbym zapytać czy nie widziałeś powtarzającego się wątku zielonego kamyka?
Film widziałem po premierze w kinie i nie bardzo mogę do niego teraz wrócić żeby dokładniej sprawdzić, ale wydaje mi się że ten kamyk jest jakimś kluczem w filmie.
ja sie zastanawiam czy scena z wrozba (postnuklearna), ktora byla osadzona niby najdalej na osi czasu (zaraz przed gromadka wnukow), nie ma czasem zwiazku z poczatkiem filmu gdzie Hanks - lekarz szuka zebów kanibali na plazy. Jesli tak to jaki sens niesie ze soba taki zabieg?
Zastanawiam się jeszcze jak to jest z tymi powiązaniami, np. Hanksa i Berry. Na początku Hanks był lekarzem i nie poznał Berry. Potem Berry była żydówką, potem była scena gdzie Hanks ginie w zamachu, potem scena na premierze książki i w końcu na końcu jednak znajdują drogę do siebie. Czy o to właśnie chodzi? Że potrzeba jedynie czasu aby dwie dusze się odnalazły? Jeśli nie w pierwszym wcieleniu a w kolejnym? Jak to można interpretować?
Mi podczas seansu nasunęła się myśl, że Hanks przechodzi coś w rodzaju metamorfozy - w najstarszej historii jest czarnym charakterem, człowiekiem podłym, truje człowieka, który mu ufa i ucina mu guzik od kamizelki. W historii dziejącej się w latach 70-tych spotyka Halle Berry i wreszcie robi dobry uczynek - daje jej akta firmy (ale niestety potem ginie. W ostatniej chronologicznie historii jest już lepszą osobą, ale nadal walczy ze swoją słabością, której symbolem jest kamyczek, guzik od kamizelki Ewinga. W pewnym momencie diabeł podszeptuje mu nawet te same słowa, które Hanks mówił trując Ewinga. Ale Hanks mu się nie daje, zwalcza swoje złe cechy i wreszcie zostaje osobą "godną" Halle Berry. Chyba nawet stracił ten kamyczek. To takie moje przemyślenia, muszę chyba jeszcze raz obejrzeć film żeby to sobie poukładać w głowie.
Ja również zamierzam ponownie obejrzeć film, ponieważ nie sposób jest wszystko ogarnąć za pierwszym razem. Myślę, że fajnie będzie również wiele rzeczy inaczej analizować oglądając film drugi raz, ponieważ będziemy już znali dalszą część. Mam nadzieję, że będzie to ponownie wspaniałe przeżycie :)
myślę,że bardzo ważnym elementem filmu jest motyw walki o prawdę(było coś chyba nawet o potrzebie oddania za nią zycia),może chodzi tu o prawdę o naszej rzeczywistości w dużej mierze ukazanej w matrixie(niektórzy mogą ją odbierać jako s-f),tutaj tez mozna doszukać się podobnych wątków