Nie rozumiem ludzi, którzy twierdzą, że ten film jest za długi.
Nie rozumiem ludzi, którzy twierdzą, że nie można się w nim połapać.
Nie rozumiem ludzi, którym ten film się nie podobał.
I stanowczo, ale to, do diaska, stanowczo nie chcę przyszłości, w której takich filmów już się nie będzie kręciło, bo są za długie, nie można się w nich połapać i nie są pewną inwestycją.
Ktoś musi kręcić takie filmy.
Musi.
Przepiękna... baśń? Tak, to chyba dobre słowo. Przepiękna baśń z prostym przesłaniem i do tego estetyczna perełka. Według mnie spokojnie 9/10.
Czy głębokie?
Moim zdaniem nie. Bo i obraz - jako taki - nie jest dla mnie głęboki. Nie zmienia to faktu, że jest inspirujący; za pomocą pięknie podanej, prostej myśli po prostu ładuje moje akumulatory i nakręca mnie na życie.
A moim zdaniem film ma głębokie przesłanie, ale nie jest ono podane na tacy. Poza tym jest arcydziełem. Poniżej tylko część czynników, elementów które moim zdaniem o tym decydują:1. Charakteryzacja - jedna osoba grała kilka postaci; 2. Wielowątkowość nie była w przypadku tego filmu jedynie sztuką dla sztuki - ona była celem. Jakim celem? Wachowscy pokazali, że ludzie mimo zmiany epok są w istocie tacy sami. Nieustannie wpływ mają na nas (i kiedyś i teraz): strach, wiara i miłość. Od tego co zwycięży zależy przyszłość nasza i innych; 3. Film pokazuje jak ważna jest współpraca między ludźmi, jak ważna jest miłość. Ty ratujesz kogoś - on wiele lat (kilka minut) później ratuje ciebie; 4. Film pokazuje, że świat popychają do przodu (ratują, zmieniają) jednostki; 5. Mógłbym tak bez końca... Zauważ jednak, że poza przesłaniem film stanowi znakomite widowisko i daje do myślenia. Owszem, nie jest to film typowy, dlatego może być trudny w odbiorze. Nie wiem ile masz lat, ile (i co czytasz) - to wszystko ma znaczenie przy odbiorze tego filmu.
Wszystko się zgadza, to po prostu dla mnie... nic głębokiego. Ludzka natura się nie zmienia, ludzie są zdolni zmieniać świat, ludzie wpływają nawzajem na swoje losy nawet o tym nie wiedząc - to przecież banalne.
Naprawdę, nie czuję potrzeby uważać "Cloud Atlas" za film głęboki, by jednocześnie sądzić, że jest to film niemal doskonały ;)
Natomiast mianem "głębokiego" określić go nie mogę, choćby z tego prostego powodu, że nie stawia przede mną żadnej zagadki, nie pozostawia niedopowiedzenia, nie każe mi samemu interpretować prawd i półprawd. Wszystko jest na talerzu: mądrze skomponowane, pięknie podane, barwnie sprzedane.
Bardzo mi to zresztą odpowiada.
To zależy juz od indywidualnego podejście. Jednak jesli życie człowiek nie jest banalne(bo nie jest, prawda?) to i ten film takim byc nie może:)
Nie nazywam filmu banalnym... :) W warstwie filozoficznej stoi po prostu bezpiecznie gdzieś pośrodku.
Inna sprawa, że przy poziomie współczesnego kina popularnego "Cloud Atlas" może się jawić niektórym jako bez mała traktat filozoficzny... :)
Pomimo, iż jestem przeciwny o mówieniu o jednym przesłaniu w całym filmie, to z większością Twoich opinii się zgodzę. Nie można zapominać o wielu smaczkach i oczywistych spostrzeżeniach, zawartych w filmie i jak mniemam książce, które często wylatują nam z głowy.
Ja też chcę więcej filmów, po których wyjdę z kina tak 'oczyszczony' jak właśnie po seansie 'Atlasu Chmur'. Też 9/10.
Dlatego właśnie film mi się podoba, Hellraise; przypomina proste prawdy, o których na co dzień łatwo zapomnieć. I do tego robi to w kapitalny, piękny wizualnie i nienachalny narracyjnie sposób ;)