Nie będę ukrywał, byłem sceptycznie nastawiony przed seansem: a to złe recenzje, a to długość filmu. Wszystko to jednak było mocno przesadzone. Film ten jest do bólu naiwny i przerysowany, ale z chwilą gdy ujmiesz go w ramach baśni/słodkiej przypowieści przestaje to mieć znaczenie. Udała się też tu rzecz niezwykła mnogość wątków miała dla mnie od początku do końca sens i jasność przekazu. Gdzieś w tym miksie buddyzmu, hybryd chrześcijaństwa i wariacji nad new age - unosi się sen o wolności i sposobach dotarcia do niej. Puzzle akcji, splot linii życia bohaterów nie są aż tak skomplikowane, kwestia otwartego i naiwnie skrzywionego umysłu. Tak, zapewne będzie to piękna porażka - ale warta uwagi!