Czytając niektóre komentarze to człowiek ma wrażenie, że to już naprawdę koniec świata
będzie!
Przede wszystkim film jest bardzo dobry, jeden z nielicznych ,,obyczajowych"(bo przecież jest o
życiu), gdzie człowiek ogląda uważnie i ani przez chwilę nie ma dość.
Nie jest to jednak film dla wszystkich, nie wszyscy ludzie bowiem rozwijają się duchowo i nie
rozumieją kompletnie tego filmu. Oceniają go w kategorii przygodowego widowiska... A przekaz
jest bardzo prosty, choć rzeczywiście pięknie ukazany. Otóż, od początku do końca opowiadana
jest historia wielu dusz. Frobisher popełnia samobójstwo, gdyż nie może pogodzić się z
własnym losem, sam nie będąc uczciwy, sypiając z żoną swego pracodawcy. Do tego kocha
wstydzi się swej homoseksualnej miłości. Później jest Cavendishem i znów powiela swe
dawne postępowanie... Sypia z żoną brata, ale tym razem zostaje ,,złapany" i wsadzony do
domu starców..Wspomina swą dawną miłość będąc młodym chłopakiem, ale opowiada o
kompromitującym wydarzeniu, kiedy zostali ,,nakryci" przez jej rodziców, i które sprawiło, że ze
wstydu znów uciekł od miłości na lata.../żal normalnie, takich ludzi/...Jego dusza jednak żadnej
pokory z tego nie wynosi, gdyż będąc w następnym życiu koleżanką Sonmi, buntuje się nadal i
w końcu, zostaje zabity... Niewolnik na wyspie, zostaje uratowany przez Adama, jest mu za to
tak wdzięczny, że w następnych żywocie cały czas go ochrania. Jest zarówno generałem Hae-
Joo Chang jak i facetem którego gra Keith David, a na końcu Meronym. Tutaj wyraźnie widać
etapy duszy... od niewolnika do generała, odważnego, stającego w czyjejś obronie... Adam,
Luisa Rey, Sonmi, Isaac - to wszystko następna dusza, która przez całą drogę, przez wszystkie
prezentowane wcielenia jest dobra, wrażliwa, można ją porównać w scenie śmierci Sonmi
nawet do miłości chrystusowej.... Ciągle prawa i uczciwa, jednak też ma wady, jest pokorna,
ale bojaźliwa, tchórzliwa, ciągle się waha... Zmienia się to dopiero na koniec, widzimy jak Isaac
zabija śpiącego dzikusa... I z odwagą wyrusza ze swoją miłością Meronym, żeby budować
nowy świat ;) Wszystkie wątki dzieją się w tym samym miejscu, czy to planeta, taka czy siaka...
Główne zadanie dusza realizuje w tym samym miejscu, co widać dokładnie, przez wypadek
Luizy, wpada autem do rzeki... Hae-Joo Chang podczas walki powodując wybuch zalewa
tunel, jest to to samo miejsce. Meronym z Isaackiem docierają na górę, gdzie jest posąg
Somni więc również to jest to samo miejsce... Zęby zabitych już na początku o tym mówią, jak
również pierwsze słowa opowiadającego, że słyszy on głos przodków... Bo karma zatacza koło.
I wszystko ciągle dzieje się w tym samym miejscu i w styczności z tymi samymi duszami.
Bardzo inteligentne triki zastosowane przez reżyserów pozwalają widzom połapać się o co
chodzi, chociażby motyw znamiona...
Nie zgodziłabym się z Twoim wywodem pod jednym względem - dla mnie jest oczywiste, ze nie przypadkowo aktorzy grają kolejne postacie w kolejnych życiach/historiach - każdy aktor odtwarza koleje jednej duszy. Zatem Frobisher wcielał się tak, jak gra go aktor http://cloudatlas.wikia.com/wiki/Ben_Whishaw - i to tez jest logiczne. Komponuje "Atlas chmur" jako Frobisher, potem jest sprzedawca w sklepie i nie może przestać słuchać płyty; Jest Goergette, kochanką Cavendisha i żoną jego brata itp.
Wyraźnie tez widać powiązania na podstawie postaci granych przez Hugh Granta http://cloudatlas.wikia.com/wiki/Hugh_Grant
Jest pastorem rozwijającym plantację niewolników, właścicielem hotelu, Hooksem w epizodzie z elektrownią, cynicznym bratem Cavendisha, Seerem Ree, szefem baru w Nowym Seulu, i wodzem plemienia Kona.
Podobnie można sobie przeanalizować pozostałych i zobaczyć, że własnie w tych kolejnych wcieleniach jest zachowany sens :)