Ja ich zupełnie nie rozumiem, zamiast zrobić coś w stylu Matrixa - takie kino dla wszystkich, to najpierw kręcą bajkę a potem pitu pitu dla naćpanych studentów.
Oni chyba za bardzo koncentrują się nad techniczną stroną filmu. Odnoszę wrażenie że wielu twórców ostatnio myśli że filmie liczą się tylko efekty specjalne i strona wizualna. Zupełnie jak Cameron ze swoim Avatarem czy Scott z Prometeuszem.
Scenariusz może być wtórny i pełen niedociągnięć, fabuła nudna i nieciekawa, ale jak są fajne efekty w 3d to do kin pójdą hordy amerykańskich nastolatków i film się sprzeda, a to chyba jedyne co ich interesuje.
Tylko że ten film to nie tylko zwykłe efekty, ale i film z głębokim i mądrym przesłaniem. Trzeba tylko chcieć go zrozumieć i otworzyć się na niego. W tym filmie 3d to tylko dodatek do niesamowitych historii. Co do nastolatków to nie tylko amerykańscy poszliby do kina ze względu na efekt 3D, więc nie wiem skąd to porównanie.