Ja płakałam tak, że mój facet z pokoju obok spytał "śmiejesz się czy płaczesz?" bo tak łkałam od płaczu...
Absolutnie nie, ja dosłownie wyłam co chwilę. Jak tylko przestawałam to znowu muzyka, wydarzenie w filmie sprawiały, że od nowa łzy zaczynały lecieć. Po prostu magia... ;)
Sama fabuła powiedzmy ok, ale ta muzyka... Chcąc nie chcąc łzy same leciały. Dawno już muzyka nie przyniosła mi tyle emocji, euforii wręcz...
Ja płakałem ze śmiechu nad naiwnością i słabizną tego filmu. Jednocześnie dziwię się, jak takie gnioty można wymyślać. Medal dla reżysera. Zero realizmu, fabuła wymyślona przez przedszkolaka.
To jak wymyślisz lepsza fabułę i dobierzesz odpowiednich aktorów, to napisz do mnie, z chęcią obejrzę :)