Film był absolutnie przepiękny.
I piszę to jako wielki fan Marvela.
Warto było przez te 10 lat czekać na takie zwieńczenie sagi.
Ten gest dr Strange'a, po którym już wiesz, co się stanie.
I chosen one też wie.
I to ujęcie twarzy już po - które kojarzy się jednoznacznie - porównajcie to z obrazami ukrzyżowania...
Od handlarza bronią do... mesjasza.
I cała droga Thora właśnie była po to, by uświadomił sobie, że jest zabijaką wojownikiem, nie królem - patrz rozmowa z matką, trzeba przyjąć to, kim się jest.
I decyzja Capa.
Luki fabularne omijam - bo przesłanie dla mnie wazniejsze.
Tak mądrze poprowadzone są drogi głównych bohaterów - jeśli wiemy jak zaczynali i dokąd doszli.
Jest pojednanie i odkupienie.
Trudno jest ten obraz traktować jako samodzielną opowieść.
To piękne zakończenie sagi.
Są filmy różne. Do śmiechu i do strachu. Do refleksji i do rozrywki.
I takie po których chce się być lepszym człowiekiem.
I które pokazują, co jest w życiu ważne.
To jest właśnie taki film.