Cóż, bez wątpienia ten film dostarcza skrajnych emocji, śmiało można podsumować ten film: śmiech przez łzy. To przejażdżka kolejką w trakcie której świetnie się bawimy, ale pod koniec wiemy, że nic nie będzie już takie same. No więc właśnie czy wszystko w tym filmie zagrało? Na pewno nie. Brakowało jakiegoś polotu w scenach balistycznych, niby wszystko było a jednak czegoś zabrakło. Logiczne niedociągnięcia w fabule to główne zarzuty jakie można postawić filmowi. Zdecydowanie na plus to zachowanie dynamiki relacji między bohaterami. Jestem zdania, że dobrze napisane postacie mogą sprzedać najgorszy chlam. W tym przypadku, zajebiste postacie sprzedadzą ci całkiem niezłą opowieść. Kolejna rzeczą wartą napomknięcia jest dopełnienie znanych historii. Myślę że w tej kwestii nie pozostaje dużo niedomówień, bo spośród 2h 50 min znalazł się czas na dokończenie wątków, sprostowanie wydarzeń czy wyjaśnienie relacji między niektórymi bohaterami. Znalazła się również chwila dla aktorów, którzy niegdyś odegrali kluczową rolę i cieszy mnie fakt, że dołożyli swoją cegiełkę do tego filmu. To co jednak mi się najbardziej podobało to oddanie należytego szacunku ojcom i matkom sukcesu MCU, czyli fantastycznej 6 z pierwszych Avengersow. Zajęli oni honorowe miejsce w panteonie MCU. Może i zawieje amerykańskim patosem, ale bez tych blockbusterow kinematografia wiele by straciła. Podsumowując bezspoilerowo, to nostalgiczna podróż po świecie, ktory już tak dobrze znamy. Za razem to zwieńczenie pewnej ery i trzeba iść dalej przed siebie, jak to mawiał Kapitan Ameryka.
Czy film jest lepszy od IW? Pomimo że to ciąg dalszy wydarzeń z poprzedniej części to Endgame można nazwać parą zupełnie innych butów. Nie zabiera uroku IW, bo wciąż pozostaje blizna po tamtych wydarzeniach. Oba filmy są na podobnym poziomie, w niektórych kwestiach szala przechyla się na jedną stronę bądź w drugą, tak by na koniec stanęli ex aequo na podium. Bang.