Nie mylcie tego z jakimś "hejtem" w stronę filmu bo naprawdę mi się podobał (poza jedną sceną ala "girl power" na siłę wciśniętą w film z racji społecznego "progresywizmu") ale wyjątkowo zastanawia mnie jedna rzecz (i tak zdaję sobie sprawę że fakt że zastanawiam się nad czymś takim źle o mnie świadczy).. Z tego co zrozumiałem w filmie podróż w czasie działa na zasadzie że każda rzeczywistość do której się przenosisz jest oddzielna od reszty.. np. Gdybym cofnął się w czasie i zakopał coś w ogródku po powrocie tam by tego nie było bo to jakby inna rzeczywistość.. Dzięki temu np. zabranie jednego z kamieni nie doprowadza do paradoksu czasowego (skoro thanos nie mógłby skompletować wszystkich bo jeden został zabrany to nie istniała by potrzeba by cofać się w czasie by je zabrać) ..
Jeżeli działanie w przeszłości nie oddziałuje na teraźniejszość bohaterów którzy się cofnęli to, czy fakt że stary kapitam ameryka siedział sobie na ławce na końcu nie jest całkowitym tego zaprzeczeniem?? Skoro kapitan został w przeszłości czy nie powinien być w innej rzeczywistości w której byłoby dwóch kapitanów? Nie mógłby siedzieć na ławce bo w tamtej teraźniejszości udał się w przeszłość (czyli jakby do innego wymiaru-rzeczywistości) i nigdy nie wrócił??
Skoro zabili Thanosa z przeszłości to cała linia czasu powinna przestać istnieć.W fabule są dziury wielkości stadion u narodowego.
Jeśli zabili Thanosa z przeszłości to linia wcale nie powinna przestać istnieć, ponieważ zmiany przeszłości NIE wpływają na przyszłość, a jedynie tworzą alternatywną linię czasu, zatem dochodzi w tym miejscu (zabicie Thanosa) do rozgałęzienia i obecna linia zostaje taka jaka jest, a tworzy się druga z zabitym Thanosem. Było to tłumaczone w filmie jak krowie na rowie, nie wiem skąd tu wciąż tyle tematów podważających całą fabułę, kiedy to ludzie nie oglądają ze zrozumieniem.