Jak dla mnie Infinity War mogłoby być w tym momencie doskonałym zwieńczeniem trylogii. Nie wiem czy dało się tu zrobić coś lepiej i nie wiem czy w A4 będą w stanie chociażby zbliżyć się do tego poziomu (zwłaszcza, że oczekiwania będą ogromne)
W pierwszych dwóch częściach (Avengers + Age of Ultron) mieliśmy doskonałą rozrywkę jednak jak dla mnie brakowało właśnie tej nutki dramatyzmu. Cały seans patrzyłeś jak nasi bohaterowie eksponują swoje umiejętności i podświadomie wiedziałeś, że tak czy owak nic im się przecież nie stanie.
Dodatkowo główni antagoniści (Loki + Ultron - mimo wielkiej sympatii dla tego pierwszego) jacyś tacy prostolinijni, od pierwszej chwili wiesz, że są źli i tacy będą przez cały seans.
W Infinity War mamy do czynienia z Thanosem - obawiałem się bardzo, że wepchną go w podobny schemat, że pójdą śladem komiksów i jego jedyną motywacją będzie chęć zaimponowania wyimaginowanej Śmierci. Ogromnie się cieszę, że twórcy poszli w zupełnie innym kierunku.
Ogromnie się cieszę bo dostaliśmy antagonistę zupełnie innego niż dotychczas - potężnego, a jednak mającego chwilę słabości. Niby złego, a jednak długimi momentami budzącego sympatię, zrozumienie, współczucie. Antagonistę, który z jednej strony chce wymazać pół wszechświata aczkolwiek z drugiej - nie robi tego przecież ze zwykłej żądzy władzy a z chęci przywrócenia równowagi - dla ratowania pozostałych istnień. Mamy antagonistę, który zabija, jednak nie dla przyjemności a tylko wtedy gdy jest to konieczne, mamy Złego, który jednak potrafi kochać, potrafi kierować się honorem, dotrzymać danego słowa (życie Starka za kamień, oszczędzenie Nebuli). Nawet w bezpośrednich pojedynkach z Avengersami odnosi się czasami wrażenie jakby Thanos walczył na wstecznym - jedynie obezwładniając a niekoniecznie zabijając naszych bohaterów. To wszystko uwydatnione świetną grą Brolina sprawia, że dostajemy antagonistę niejednoznacznego, którego w gruncie rzeczy można zarówno nienawidzić jak i mu kibicować.
Końcowa scena zupełnie rozłożyła mnie na łopatki. Potężny Tytan dysponujący wszystkimi kamieniami nieskończoności, dopinający wreszcie swego celu, mogący niepodzielnie rządzić wszystkim co pozostało - wcale nie szuka totalitarnej władzy. Zamiast tego - widzimy postać wyłaniającą się z prostej, drewnianej chatki umiejscowionej na malowniczej planecie gdzieś na drugim końcu wszechświata by w poczuciu dobrze wykonanego obowiązku oraz wielkiej ulgi napawać się pięknem zachodzącego słońca...
Jak dla mnie mogłoby nie być kolejnych części.
Ciekawe jest to wszystko i słowa w jakich to zostało przez Ciebie ubrane. Jednak człowiek pozostał z wieloma pytaniami. Co z tymi którzy wyparowali co z tymi którzy przeżyli? Scena po napisach? Nie jestem fanem tej serii chociaż filmy w większości mi się podobały. Bardzo dobrze opisałeś złoczyńcę. Właśnie takiego Thanosa oczekiwałem.
"Co z tymi którzy wyparowali co z tymi którzy przeżyli?" - Pierwsza myśl jest taka, że jakoś to odkręcą w A4 (kamień czasu/duszy) by na końcu wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Jednak jak się tak głębiej zastanowić to może wreszcie po tych 10 latach przyszedł czas by z niektórymi bohaterami definitywnie się pożegnać i zrobić miejsce dla nowych w kolejnych produkcjach? Zauważmy, że "przeżył" pierwotny skład Avengers a "wyparowały" postacie stosunkowo nowe. W rzeczywistości może więc być tak, że ci co wyparowali mogą być właśnie tymi co przeżyli a dla takich postaci jak Iron Man, Cap, Hulk, Black Widow, itd przyszłoroczne A4 może być ostatnim występem w uniwersum.
"Bardzo dobrze opisałeś złoczyńcę. Właśnie takiego Thanosa oczekiwałem."
W moim odczuciu Thanos z IW przebił swój komiksowy pierwowzór. Mam nadzieję, że nie uśmiercą go w A4 bo naprawdę szkoda by było tak świetnie wykreowanej postaci. Warto byłoby go wykorzystać w kolejnych filmach, np. już nie jako villaina a sojusznika w walce z nowym zagrożeniem?