Po tym występie wydaję się jakby "Thor" był zaledwie rozgrzewką. Świetnie zbudowany
charakter i bardzo duże pole do popisu.
Zaś scena przesłuchania z Black Widow, w której mówi co by zrobił to po prostu ciary.
Co tyczy się samego filmu - Fenomenalna reżyseria i realizacja kładą tu na łopatki,
myśląc o "Avengers" w każdej kategorii czy to dzieła zakorzenionego w popkulturze czy
blockbustera - cięte, autentycznie zabawne dialogi( w momencie gdzie większość
twórców w tego typu filmach ofiaruje nam humor pokroju wymuszonego "hehe"), każdy
charakter z tej mieszanki ma tu swoje 5 minut, żaden
nie jest zaniedbany. . Wydarzenia na ekranie także pokazują coś więcej niż rozwój
zgodnie z zasadami gier wideo< od jednej rozwałki do drugiej> angaażując widza.
Spodobało mi się też to, że jest tu masę aluzji.. niektóre wychwycą tylko ci w temacie,
inne zaś widać trochę jaśniej. Wśród tych istotniejszych dla fanów, zapewne
"Shakespare in the park" od Starka( nawiązanie do teatralnego rodowodu Brangha,
reżysera Thora).
Ogólnie rzecz biorąc te i inne smaczki stanowią właśnie o specyfice tego filmu i stawiają
go gdzieś na górnej półce, tam gdzie kino rozrywkowe równa się kunsztowi tworzenia
wizualnych, spektakularnych odlotów i zabawy pasjonata na własnym terenie.
Parę słów jeszcze o 3d. Ten efekt głębi to naprawdę w tym przypadku przyjemna rzecz,
zabawne, że w pewnym sensie czyniąca ten obraz jeszcze bardziej komiksowym niż się
wydaję. Takie sekwencje jak kontury ulic Nowego Jorku i wieżowców podczas lotu Iron
Mana czy scena na początku z udziałem naszego rodaka Skolimowskiego, są jak kadry
wyrwane z kolorowego świata Stana Lee i jako wielbiciel tych klimatów jestem tym
podwójnie uradowany.
Hiddleston jest bezbłędny - ta scena w której Thor każde mu popatrzeć na cały ten chaos, a Loki na to z łzami w oczach: "It's to late" - cały strach, frustracja, gniew w jednym spojrzeniu, po prostu wow. Po raz kolejny urzekło mnie, że czarny charakter, nawet tak szalony, może być prawdziwym, pełnokrwistym człowiekiem któremu kibicuje się nie mniej niż herosom.
Serio, kibicowałaś mu? Ja tylko zauważyłem niesamowicie odegrany czarny charakter i szaleństwo, wszystkie cechy postaci, która równie dobrze mogłaby być współczesnym dyktatorem.
Loki jest socjopatą, który jak każdy chcący władzy, pragnie zwiększyć swoje wpływy o jeszcze jeden światek :D
Scena w Niemczech serio przywołała u mnie jakieś nazistowskie skojarzenia :P
Btw. nie dostrzegam w nim człowieczeństwa i to nie dlatego nawet, że jest Bogiem, po prostu zdaję się być całkowicie pochłonięty swoimi ambicjami, tak, że to wszystko u niego zanika. Jest takie powiedzenie, które mogę przeinaczyć "Stając się bestią, odrzucasz wszystkie bolączki człowieczeństwa". Czy nie tak jest i tutaj?
Może za dużo się tu wczytuję, ale dla mnie w Avengers nie był tylko szalonym złoczyńcą.
Nie żebym broniła Lokiego albo nie daj Boże negowała siedzące w nim zło, ale w niektóre sceny sugerowały, że całe to podbicie Ziemi nie było powodowane tylko i wyłączenie jego chorobliwą obsesją. Jeśli dobrze kojarzę, gdy włóczył się po otchłani, natrafił na Chitaurim którzy dali mu schronienie i moc tylko po to, żeby po zawładnięciu Ziemią wręczył im Tesseract, a jeśli jego misja się nie powiedzie, będzie błagał żeby go dobili. Loki nie tkwi już tylko w swojej prawie że dziecinnej żądzy dorównania bratu, ale jest postawiony w sytuacji, gdzie porażka NIE WCHODZI W GRĘ. Po przybyciu na Ziemię wygląda paskudnie - jest chory, miejscami uginają się pod nim nogi i najzwyczajniej w świecie cholernie się boi. Jego "It's too late" to nie tylko "buhu, przegrałem" ale uświadomienie sobie, że spieprzył po całości i teraz czeka go nie tylko kara za złe uczynki, ale i zemsta Chitaurim. A jeśli taki badass jak on ma przez to łzy w oczach, to podejrzewam, że w tym przypadku śmierć byłaby raczej wybawieniem.
I nadal widzę w nim człowieczeństwo - wytyka Thorowi przywiązanie do Ziemi i sentymentalizm, ale wydaje się, że nadal rozumie jego koncept - odrzuca go tylko bo w tej walce na nic mu sie on nie zda. A scena w Niemczech - Loki pragnie być równy swojemu bratu, czuje się ograbiony ze swojego królestwa, więc bierze to co może. Trafia mu się (w jego oczach) gorsza planeta, wypełniona słabymi istotami, ale nadal cieszy się jak bardzo zepsute, bardzo okrutne dziecko, że chociaż tyle ma, w szczególności jeśli zrani tym swojego brata. Nadal widzę Lokiego przez pryzmat 'Thora" - jest może bardziej szalony i bezwzględny, ale to nadal ten sam zagubiony, ograbiony z własnej tożsamości człowiek, który po prostu za wszelka cenę chciał być godnym miana Syna Odyna.
No, to się rozpisałam :)