Fakt nie ma ocen obiektywnych, co nie zmienia postaci rzeczy, że ten film jest naprawdę zły. Trochę się rozpiszę i spróbuję porównać pewne filmy - ikony do różnych dzieł muzyki klasycznej i pop. Odyseja kosmiczna 2001 to wielowymiarowe, epickie, ponadczasowe arcydzieło i ikona gatunku s-f. Film, który można spokojnie porównać do największych dzieł J.S. Bacha i W.A. Mozarta. takich jak Fuga Dorycka d-moll, czy Requiem. Obcy 8 pasażer Nostromo. Ten film porównałbym do genialnych dzieł G. Gershwina, może nie tak monumentalnych jak te poprzednie, ale na pewno niebywale klimatycznych. Incepcja, film, który bez zmrużenia oka mogę porównać do twórczości Piotra Rubika lub Paulo Coelho (ten drugi to oczywiście literatura). Ja to nazywam poezja dla dresów. Film, muzyka i literatura silące się na bycie inteligentnymi jednak przeznaczone dla bardzo mało wymagającej grupy społecznej powodujące, że nawet ona może się poczuć troszkę inteligentniejsza, niejako bardziej obyta. Man of Steel. Mogę go przyrównać do klimatycznych utworów techno, takich z dobrym bitem i ciekawą melodyką. Fajnie zrobiony, klimatyczny, czuć potęgę supermana, w ogóle się nie nudzi. Avengers. Nie wiem do czego to porównać... Chyba do Disco Polo zagranego przez orkiestrę symfoniczną złożoną z pijanych grajków, którzy czasami zapominają partytury. Skąd to porównanie? Bo to film dla mas, ale zaraz, zaraz Man of Steel to też film dla mas, no tak, tylko, że Avengers kosztował ćwierć miliarda dolarów, a wygląda tak, jakby nie kosztował 20 mil $. Efekty specjalne nie rażą, ale nie są niczym wyjątkowym. Rozmach? Bardzo przeciętny. Fabuła? Błagam, można by coś takiego napisać w kiblu po pijaku. Gra aktorska? Znów błagam, coś wprost potwornego. Fizyka... Dlaczego nie działa tak samo na wszystkich, dlaczego Hulk próbując podnieść młot Thora stopami wgniata podłoże, a Thor, pomimo mniejszych stóp (które powinny wywierać na grunt jeszcze większe ciśnienie) nie wchodzi z nim w żadną interakcję? Dlaczego na samym początku, nie pamiętam co to było, może Iron Man? Nie znam dokładnie tych wszystkich plastusiów... Dlaczego to coś, ten ktoś lecąc z punktu A do punktu B (oba położone wysoko) nie wybiera najlogiczniejszej, czyli najkrótszej drogi, tylko lawiruje na poziomie piątego piętra między budynkami? Niech mi ktoś te potworności wytłumaczy! I wreszcie coś, co nie powinno się zdarzyć w filmie za 7 wywrotek kasy... Nuda. Film w wielu momentach zwyczajnie przynudza. Reasumując - odrzucam to, co w takiego rodzaju produkcji za 250 mil $ jest czymś tak oczywistym jak obecność tlenu w atomie wody, czyli prymitywne efekciarstwo i zostaje mi niewiarygodnie głupi, źle zagrany, nieposiadający fabuły, nudny film lejący spienionym moczem na fizykę i robiący kupę na widza odrobinę inteligentniejszego od rododendrona. Zbierając to wszystko do kupy ZA TAKIE PIENIĄDZE, to jest nieporozumienie. Nie wyobrażam sobie wystawienia temu filmowi więcej niż 1/10. Obejrzałem od początku do końca i czuję się obrażony i opluty przez twórców. Uwzględniając wszystkie filmy jakie kiedykolwiek widziałem ten jest zdecydowanie najgorszy, gdybym mógł, postawiłbym mu 0/10
Młot Thora nie jest ciężki tylko magiczny. Coś jak z Excaliburem.
Nie wiem co masz do gry aktorskiej, moim zdaniem stała na wysokim poziomie. Rozumiem, że ktoś może mieć zdanie odmienne, ale aż tak?
Film Avengers nie starał się w najmniejszym stopnio konkurować z przywołanymi przez Ciebie pozycjami. Avengers to kino rozrywkowe i nie aspiruje do niczego więcej.
Rozumiem dlaczego komuś może się ten film nie spodobać, zwłaszcza jeśli nie jest on fanem komiksów. Ale film ten w żadnym razie nie zasługuje na ocenę 1. To że przy tak dużym budżecie nie usatysfakcjonował Twojego gustu raczej nie powinno wystarczać do wystawienia najniższej oceny.
Albo ta wypowiedź jest czystą prowokacją albo mam wrażenie, że od 20 lat nie byłeś w kinie na żadnym filmie s-f.
Problem w tym, że Avengers dla mnie to nie kino rozrywkowe, bo film mnie wynudził.
Tu nie chodzi o lubienie, czy nielubienie komiksów. Ostatni film o Supermanie jest bardzo dobry, Bat Man'y też dają radę.
Dla mnie ten konkretny film jest najgorszym filmem jaki widziałem w życiu, a widziałem Rekinado i Ice Age, które swoją badziewnością mnie bawiły (a to zaleta), lecz nie wzbudziły we mnie takiej antypatii, agresji i nie spowodowały, że pomimo tak negatywnych odczuć bym się jednocześnie tak potwornie nudził, więc nadal podtrzymuję moją ocenę. Całkowicie subiektywnie odnosząc się wyłącznie do mojego gustu i opierając się na tym, co wcześniej widziałem stawiam pałę na szynach i twierdzę, że nigdy niczego gorszego nie widziałem.
Przestałem czytać w momencie kiedy przytoczyłeś Odyseję Kosmiczną w dyskusji o odmóżdżającym filmie akcji nakręconym na podstawie komiksów.
Ale szacunek za walnięcie takiej ściany tekstu dla celów trollingowych.
Jakbyś przeczytał całego mojego posta, to byś wiedział, dlaczego wymieniłem tam ten tytuł jak i kilka innych w konkretnej chronologii. Wiedziałbyś, że szedłem po równi pochyłej w dół, i że miałem pewien zamysł, którego niestety nie złapałeś, bo nie raczyłeś poświęcić dwóch minut no to, żeby to przeczytać i nie zrobić z siebie... No cóż...
Ściana tekstu dla celów trollingowych? Co wy macie z tymi trollami? To, że komuś się coś nie podobało, nie oznacza, że jego krytyka jest bez sensu i ma na celu wyłącznie kogoś zaczepić dla zabawy. Reasumując i idąc twoim tokiem myślenia jeśli skomentujesz negatywnie "trudne sprawy", bo będziesz to uważał za ścierwo, to ludzie, którym się te trudne sprawy podobają mogą cię określić mianem trolla? Zobacz jakie to jest słabe... To nie ma sensu.
Jak za taką kasę jest masakrycznie zły. Nie ogłupia? No to trzeba mieć umysł sześciolatka, żeby tak stwierdzić.
Nie płaczę, ubolewam nad gustem szarej masy, który zmienił się niestety diametralnie na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat, przez co serwuje się nam coraz gorsze gówno, szczególnie starsi ludzie to odczuwają, a ten film osiągnął apogeum bycia badziewnym i złym.
Kiedyś nawet głupi ludzie byli mądrzejsi i mieli lepszy gust.
Synku, nie jesteś pewnie jeszcze pełnoletni, to nie rzucaj się.
Twoje odzywki są na poziomi dziecka z przedszkola, nie zwykłem rozmawiać z takimi ludźmi. Kucze, nawet nie starasz się udowodnić, że nie jesteś idiotą, blokersem lub kamienicznym śmieciem, to takie smutne...
Jeśli faktycznie masz 26 lat, to potwornie ci współczuję, jest mi ciebie prawdziwie żal, tak niezłośliwie. Wyobrażam sobie jakie jest twoje życie, twoje priorytety, jak postrzegasz świat i robi mi się po prostu przykro. Wróć może do oglądania Avengersów i nie udzielaj się więcej na portalach publicznych. Dobrze ci radzę, no bo po co robić z siebie śmiecia, chyba, że to twoje masochistyczne hobby.
za to ty jak najbardziej starasz się udowodnić, że Jesteś "idiotą, blokersem lub kamienicznym śmieciem" i to jest na prawdę smutne, ale zacznijmy od początku. Próbujesz pokazać innym jak wielkim jesteś znawcą porównując wybrane tytuły do muzyki, jednak zapominasz że takie porównanie nie ma najmniejszego sensu, ponieważ film i muzyka nie mają ze sobą niec wspólnego. Po drugie powiem ci, że jest to film rozrywkowy i nie musi ci się podobać rozumiem to, nie rozumiem jednak jak możesz wyzywać osoby którym się podobał ten film od "śmieci", nikt cię w domu kultury nie nauczył synku? jeżeli nie to trzymaj się z dala od forów, ponieważ jest tam wymagany podstawowy poziom kultury. Na koniec mam prośbę trzymaj się na kilometr od dzieł (czyli m.in. filmów, seriali, książek, gier itp.), które mają jakikolwiek związek z fantastyką (jak widzę z opisu sytuacji z młotem Thora, w ogóle nie rozumiesz o co w tym gatunku chodzi) zrobisz dzięki temu światowi wielką przysługę, a może nawet uratujesz go poprzez nie zalewanie go swoją głupotą.
Za całokształt, za te wywrotki kasy weń wpakowane, ze tę chorą, niedającą się kategoryzować grę aktorską, za nudę, średnie efekty specjalne i niebywałą tępotę należy się temu filmowi jedynie 1/10 i ani oczka więcej.
Wyżej oceniłbym film o gumowej jaszczurce, która zjada ludzi zębatym odbytem, a który byłby powiedzmy zrealizowany za 3000 zł niż takie ścierwo jak Avengers.
Nigdy, przenigdy składając wszystkie elementy w całość żadna produkcja nie wywołała u mnie tak negatywnych odczuć.
Faktycznie, już zapomniałem że to napisałem, jednak cały czas uważam, że ten film (REC) dorównuje strasznością hardkorowym odcinkom muminków (nawiasem mówiąc Buka i Hatifnatowie byli po tysiąckroć bardziej straszni i klimatyczni niż ten parujący psi stolec), kurcze, jakoś nie straszy mnie piszcząca krew po dolaniu do niej święconej wody i zapieprzające jak torpedy zombie kręcone kamerką, a w tle ten potworny język hiszpański, przez co film mi się kojarzy z najtańszymi telenowelami w stylu Manuela czy Jolanda. Pierwszy REC jest po prostu taki sobie, drugiego nie da się oglądać, trzeci nie mieści się w żadnych kategoriach, wychodzi poza granice wszelkiego określonego i nieokreślonego badziewia i tylko czwarta część jest lekko ponadprzeciętna. Ale chyba nie rozmawiamy tutaj o filmie REC... Notabene jeśli straszą cię takie horrory i uważasz, że są klimatyczne, a Avengers, to dla ciebie arcydzieło, to obawiam się, że więcej ci nie odpiszę, bo to mnie szkoda czasu na dzieciaczki rozdygotane po obejrzeniu Smakosza, czy gryzące paznokcie do krwi z emocji, które budzą w nich Transformersy i Spiderman.
Śmieszna jest jedna rzecz. Ja mimo wszystko się trochę wysiliłem, napisałem dość wyczerpującego posta, w którym wypunktowuję dlaczego mi się dane rzeczy nie podobają, dlaczego tak, a nie inaczej uważam, a wy jesteście w stanie rozmawiać ze mną tylko na zasadzie "jesteś głupi, bo tak, bo ja tak uważam". Zero konkretów, zero czegokolwiek, co podparłoby waszą ocenę i udowodniłoby mi, że ten film ma w ogóle jakieś zalety poza "podobał mi się, bo tak, bo moim kolegom się podobał" lub "no było dużo trzaskprasków, to supcio", tylko jakiś emocjonalny bełkot, bo wasze delikatniutkie uczucia zostały zmieszane z gównem, wasze ego piszczy i skrzypi, ale nawet nie wie dlaczego, czego wyrazem są te ŻAŁOSNE i bezwartościowe komentarze. Kurde, mam wrażenie, jakbym rozmawiał z truskawkami...
Dzieci drogie, widzę, że strasznie lubicie słowo troll, może zatem pooglądajcie sobie Władcę pierścienia lub Hobbita. Szkoda, że trafiłem na ludzi ociężałych umysłowo, którzy nawet nie znają definicji tego słowa, ale czego się spodziewałem próbując polemizować z fanbojami Avengers... Sam jestem sobie winien. Jak się nurkuje w latrynie, to chyba trzeba się spodziewać, że złapie się haust bulgoczącego łajna.
Szkoda, że nikt z zagorzałych fanów nawet nie spróbował mi wyjaśnić, na swój sposób, dlaczego ten film jest tak rewelacyjny. Chętnie bym zobaczył taką opinię, no ale ok. Nie ma sensu zawracać kijem Wisły, nawet jeśli się widzi, że pływają w niej same stolce i nam to przeszkadza.
Płyńcie zatem dalej drogie perełki kinematograficzne.
Adieu.
"Nie chce mi się z tobą gadać ty stara dupa jesteś"... tak w ogóle to jest milion filmów które zasługują na 1,ale bez kitu nie "Avengers" tak btw który rocznik jesteś , że się tak wymądrzasz...?Ja 1983 ... także już trochę mam.
Pozdrawiam
Nie bardzo rozumiem, jak można pisać "jak za takie pieniądze, to film jest taki i taki"
Co ma budżet do jakości?
Analogicznie w muzyce, bo sam zastosowałeś takie porównanie - czy przed przesłuchaniem albumu mam szukać informacji, jaki był koszt jego nagrania? Chyba nie do końca...
Film wiadomo nie jest arcydziełem, ale nigdy do takiego określenia nie startował - to, oraz kilka innych filmów, to ekranizacje komiksów. Dodatkowo, Avengersi to fabularnie dość zagmatwana sprawa - bez znajomości historii poszczególnych bohaterów Avengers, nie da się w 100% ogarnąć tego filmu. To tak jak byś obejrzał film na podstawie serialu - niby można, ale jest zbyt dużo wątków, których się po prostu nie łapie.
Nie uważam, by efekty były prymitywne - owszem, widziałem lepsze, ale tu oczy na pewno nie bolały.
Aktorzy nie zagrali źle - owszem, kilku z nich miało lepsze role, ale też filmy były innego gatunku.
Fabuła pisana na kibelku po pijaku? To film na podstawie komiksu, czego się spodziewałeś?
Argument, że film jest nudny muszę również sprowadzić do prostego faktu - nie wiesz o co tu chodzi. To jakbyś obejrzał z marszu 6 odcinek jakiegoś serialu.
Co do młota Thora, cóż... nie będę się po raz trzeci powtarzał...
Generalnie - jak oglądasz film, który jest częścią jakiejść serii, to nie wpierdzielaj się w sam środek, tylko zacznij od początku - serio, fajniej się coś ogląda, gdy wiadomo co się ogląda.
Tobie odpowiem lakonicznie, bo nie warto strzępić języka. Żółwie mnie bawiły, Avengers mnie nudziło, oglądałem na siedem czy osiem razy przez kilka dni żeby zmęczyć. Nie, nie jestem trollem, odsyłam do definicji słowa, zachęcam również do stosowania słów rodzimego pochodzenia.
Po pierwsze podziękuję Ci za to, że jako jedyna osoba podjąłeś temat słusznie powstrzymując się od rzucenia "to troll jest" etc. Zacznijmy zatem.
Co ma budżet do jakości? Czy przed przesłuchaniem albumu szukam informacji o kosztach nagrania?
Poniekąd tak. Sprawdzam przede wszystkim kto jest wykonawcą. Jeśli J.S. Bacha gra powiedzmy Glenn Gould na fortepianie Carla Bechsteina, to jestem przekonany, że będzie to wykonane po arcymistrzowsku dodatkowo każda nuta, każdy dźwięk będzie wręcz rozpieszczał moje uszy. Jeśli ten sam utwór zasłyszę na popisie zespołu szkół muzycznych z Oborników Śląskich, który zostanie zagrany na keyboardzie, to jakość wykonania będzie zgoła inna. Jeśli Requiem Mozarta wykona Narodowa Orkiestra Symfoniczna, która weźmie za to kupę kasy, mogę się spodziewać, że będę zadowolony, jeśli to samo dzieło zostanie "popełnione" przez ognisko muzyczne zrzeszające strażaków, którzy zrobią to za flachę bimbru lub dla zabawy, to może być gorzej. Prawda?
Dochodzimy tutaj do konkluzji, a mianowicie jeśli coś kosztuje więcej, to zasadniczo POWINNO być lepsze, a przynajmniej bardziej widowiskowe (i nie mam tu na myśli bijących się i rzygających strażaków z OSP) i nie ma w tym nic dziwnego. W kwestii "Avengers" mam nieodparte wrażenie, że wywrotki dolarów trafiły w ręce ludzi niekompetentnych, co w świecie muzyki po prostu się nie zdarza. Jak wspomniałem efekty specjalne są bardzo, ale to bardzo przeciętne, a patrząc na budżet spodziewałem się, że mi oczy eksplodują.
Kolejna sprawa - fabuła. Nie potrzeba do niej pieniędzy, tylko pomysł. Tak jak do napisania Poloneza Es-dur był potrzebny jedynie umysł Chopina. Jednak za pomysły można również płacić. Wiadomo, że jak zapłaci się komuś utalentowanemu muzycznie i kompozytorsko masę zielonych, to może napisać świetny utwór nawet, jeśli działa pod presją, ale kiedy te same fundusze oddamy uzależnionemu od denaturatu żulowi, to choćby dostał najdroższy fortepian świata, jedyne co zrobi, to usiądzie czterema literami na klawiaturze, porzyga się, skasztani na nią i tyle z tego będzie. Pieniądze pójdą w błoto i o to mi chodziło, kiedy pisałem, że "ZA TAKIE PIENIĄDZE...(...)". Zakładając jednak, że za efekty nie byli odpowiedzialni amerykańscy żule, to ktoś podszedł do tego bardzo olewczo na zasadzie zrobimy bumbumy i trzaskpraski, to się gawiedzi spodoba. No nie całej jak widać.
Napisałeś, że "Avengersi to fabularnie dość zagmatwana sprawa - bez znajomości historii poszczególnych bohaterów Avengers, nie da się w 100% ogarnąć tego filmu."
Często czytam takie komentarze, kiedy ktoś czegoś usilnie broni i mu brakuje argumentów, ale nieważne.
Dobrze, pójdźmy tym torem. Sprawa wygląda tak: Idę do kina Imax, płacę 37 zł, wcześniej nie znałem historii bohaterów, ale jestem bombardowany zewsząd reklamami, że to wspaniały film, że efekty, że coś tam. Niby wiem, czego się spodziewać, niby wiem, że będę żałował, niby wiem, że reklamy kłamią, ale z czystej ciekawości chcę zobaczyć produkcję za PÓŁ MILIARDA ZIELONYCH i co dostaję? Papkę średniej jakości, której dodatkowo nie mogę docenić bez przeczytania masy zarysowanego papieru toaletowego, nudę, która wgniata mnie w fotel z mocą litra morfiny wstrzykniętego prosto w żyłę i grę aktorską niemal na poziomie "Trudnych Spraw". Zauważ, że żaden poważny aktor nie zgodził się na zagranie w tym parującym na śniegu psim stolcu. Taka produkcja powinna być skończonym tworem, który niezależnie od tego, kto ją obejrzy winna do niego trafić bardziej lub mniej i tu odniosę się do komentarza Rylotha, który poza słowem "troll" zna chyba tylko pięć innych słów, ale nieważne. Oglądając Żółwie ninja czułem, że to film dla najmniej wymagającej grupy społecznej, ale pomimo fabularnych nieścisłości, pomimo płycizny charakterologicznej bohaterów, pomimo głupawych gastrycznych żartów bawiłem się na nim całkiem nieźle stąd ocena 6/10.
Napisałeś również: "Generalnie - jak oglądasz film, który jest częścią jakiejść serii, to nie wpierdzielaj się w sam środek, tylko zacznij od początku - serio, fajniej się coś ogląda, gdy wiadomo co się ogląda."
I tu się z Tobą nie zgodzę. Dzisiejsi spece od robienia "czegokolwiek" dla wszystkich pracują nad takimi filmami bez wytchnienia, ponieważ to coś ma przede wszystkim zarobić, a że paru "idiotom", którzy potem zostaną nazwani trollami, ich twór nie przypasuje? Who cares dude? Generalnie Hollywood jest specem od zarabiania pieniędzy i nie ma w tym nic złego, tu przytoczę tytuł, który zarobił ok. 1,3 miliarda zielonych. Kreskówka "Frozen". Banalna historia oparta na baśniach, ładnie zrobiona, ciekawa i miła, żarty proste, ale na poziomie - bez bąków i bekania. I nie musiałem poznać wszystkich baśni na świecie, żeby znakomicie się przy tym bawić i to jest, uważam, wielki sukces deweloperów. Zrobić coś dla mas, gdzie oglądając to wystarczy tylko to, co się ogląda. Chyba tyle w temacie.
I BŁAGAM, JEŚLI KTOŚ ZNÓW BĘDZIE CHCIAŁ MNIE NAZWAĆ TROLLEM, NIECH SOBIE PRZECZYTA TEN POST, BO MAM JUŻ DOŚĆ. CZYTAJCIE ZE ZROZUMIENIEM, POZNAJCIE DEFINICJĘ SŁOWA, KTÓREGO TAK CHĘTNIE UŻYWACIE I NAPISZCIE PIĘĆ ZDAŃ OD SIEBIE, KTÓRE BĘDĄ MIAŁY WIĘKSZĄ WARTOŚĆ NIŻ BEKANIE MENTA NAWALONEGO PŁYNEM CHŁODNICZYM. Niech ja czuję, że krytykuje mnie ktoś na poziomie, a nie margines społeczny wychowany na ławce pod blokiem w oparach THC? Ok? Mogę o to prosić?
(przeklejam, bo jakimś cudem post się znalazł na forum filmu 'Wołyń' :))
x4r0105t w odpowiedzi na post: neknominator | 12 dni temu
Co do muzyki - przytoczyłeś tu odtwarzanie czegoś, co już zostało napisane. Ja bardziej miałem na myśli muzykę popularną/rockową. Są zespoły, które na 2-gi czy 5-ty, album wydają kupę kasy, a zjawia się amatorska grupa z debiutem nagranym w piwnicy czy podrzędnym studio i album jest tak samo dobry, zgarnia takie same recenzje. Czy mam uważać, że ten debiutancki album jest lepszy, bo został nagrany przy mniejszym budżecie? Dla mnie osobiście w świecie sztuki (a film jednak się do tej dziedziny zalicza) jednak najważniejszy jest efekt końcowy, a nie to, za ile zostało kasy na to wydane.
Co do fabuły - przyznam, że fan komiksów ze mnie żadnen, więc pewności 100% nie mam, ale podejrzewam, że jest to po prostu ekranizacja jednego z papierowych wydań avengersów. Nie trzeba być znawcą, by stwierdzić, że na dobrą sprawę, to są po prostu bajki dla dorosłych (albo raczej - dla każdej kategorii wiekowej). Tym samym nie można wymagać jakiejś skomplikowanej i wciągającej opowieści. Ba, nie zdziwiłbym się, gdyby to był film na podstawie komiksu sprzed 50 lat. Myślę że w przypadku rozmaitych X-Manów, Supermanów, Iron Manów i w ogóle całej tej ekipy można przymknąć oko na fizykę, fabułę i takie sprawy.
Nie chodzi o to, że bronię filmu, bo mi brak argumentów - sam nie jestem jakimś ogromnym fanem tej serii, po prostu nie uważam, by ten film zasługiwał na ocenę 1.
Fakt, iż się dałeś nabrać na marketing nie ma nic wspólnego z tym, że poszedłeś na film, który jest takim... połączeniem 4 czy 5 innych serii.
I naprawdę - właśnie to, że znasz historii w tych pojedynczych filmach, skutkuje tym, że się wynudziłeś. Nie rozpoznasz rozmaitych smaczków, żarcików i nawiązań do innych części, a to moim zdaniem bardzo, ale to bardzo duży plus filmów ze stajni Marvela.
To nie jest tak, jakbyś obejrzał Rambo 3 bez znajomości 1 i 2. To o wiele większy kaliber ;)
Przykład - obejrz sobie film Veronica Mars, czy wychodzący w lipcu Entourage, bez znajomości seriali, na których podstawie zostały zrobione te filmy.
Ba, doceniłbyś w pełni 6 część Star Warsów bez obejrzenia 4 i 5?
Po prostu są filmy, do których nie powinno się podchodzić 'na sucho', a niewątpliwie Avengersy są tego najlepszym przykładem.
Wojowniczych żółwi nindża bym tu nie porównywał, to osobna, samodzielna produkcja. Czy lepsza? Nie sądzę, uważam że Michael Bay się wypalił po 3 części Transformersów, powinien sobie wolne zrobić ze 2 lata, bo poza efektami specjalnymi, w jego filmach nie ma nic. Pomijam już zrobienie z żółwi jakichś mięśniakó rodem z polskiej dyskoteki...
ktoś tu chyba pomylił półki i klasy filmów, szuka praw fizyki i niepodważalnej logiki w filmie na podstawie komiksu - litości...
Ten film ma być bajeczką o walce dobra i zła, przy okazji pokazywać trochę fajnych sztuczek, rzucić kilka uszczypliwych tekstów nawiązujących do filmów o poszczególnych bohaterach i do tego ładnie wyglądać. I moim zdaniem wykonał zadanie.
Poza tym - piszesz o poziomie krytykujących w co drugim poście, a sam nie powalasz. To tak na marginesie.
Nie ma obiektywnych ocen , ale są bardziej obiektywne i bardziej subiektywne .Twoje porównanie tego wybitnie rozrywkowego filmu do takich dzieł jak Odyseja kosmiczna 2001 ,Obcy 8 pasażer Nostromo czy Incepcja jest absurdalne .Kino jako sztuka przewidziana jest dla różnej widowni . Stawianie temu filmowi 1 to nie tylko zbędna prowokacja dla innych , ale także brak umiejętności bardziej obiektywnego postrzegania filmów .Z drugiej strony osoby stawiające 10 ,przynajmniej dają do zrozumienia ,że film się spodobał bo miał prawo . Avengers oceniając uczciwie nawet bardziej subiektywnie nie zasługuje na niedorzeczne 1 w każdym przypadku .
lol ;p tu w ogóle nie ma obiektywizmu, jak chcesz stworzyć obiektywizm z samych 1/10 i 10/10 wytłumaczono mi to ostatnio na fw, i nie ma tu czegoś takiego, zgadzam się z tobą 10 da się wytłumaczyć, ale Avengers nie zasługuje na 1/10
Ja nie wiem w jaki sposob 10 dla Avengers mozna wytlumaczyc... Nawet w swojej szufladce to film dosc przecietny, bazujacy na oczojebnosci i zasadzie "wiecej=lepiej".
Nie lubię skrajności. Dałeś mu skrajną ocenę. Czy na pewno uwzględniłeś wszystkie elementy filmowego rzemiosła? Mnie Avengers też nie przypadł do gustu, scenariusz jest moim zdaniem zwyczajnie durny a całość adresowana jest do kilkulatków. Ale przecież jest jeszcze strona techniczna, kostiumy, scenografia etc. Jedynkę daję rzeczom absolutnie złym pod każdym względem. Pod każdym względem. A Tobie tylko niektóre względy wystarczyły by dać 1/10, innych nie wziąłeś pod uwagę.
Analogicznie z drugą skrajnością. 10/10 to arcydzieło światowej kinematografii, rzecz genialna, epokowa. Filmów 10/10 w całej historii kina siłą rzeczy nie mogło być zbyt wiele. Ja oceniłem kilka tysięcy filmów, z tego ocenę 10/10 dałem 20 filmom (słownie: dwudziestu). Bo zachowuję proporcję. Bo umiem stopniować oceny. I nie zapominam o kryteriach gatunkowych. Jednemu filmowi dla dzieci, osadzonemu w gatunku kina familijnego dałem 10/10, bo uznałem, że ten film, w ramach gatunku kina familijnego, był filmem epokowym. Ale to wszystko. Skrajności nie dla mnie, może dlatego, że nie mam już 10 lat.
Temat jak każdy inny, nie spodobał mu się film i mnie też. Każdy ma prawo do wyrażenia własnej opinii.