Bóg, którego nie było

The God Who Wasn't There
2005
6,3 712  ocen
6,3 10 1 712
Bóg, którego nie było
powrót do forum filmu Bóg, którego nie było

Religious był niezły, Jesus Camp sugestywny, ale ile można oglądać takie amatorskie i słabo zmontowane filmy.

Zaratustra_2

To może "Root of all evil"?

ocenił(a) film na 4
Randomczlowiek

Obadam, dzięki :)

Zaratustra_2

A w czym się objawia ta amatorskość i słabość zmontowania w Religious?

ocenił(a) film na 4
Pawian

Chodziło mi o The God Who Wasn't There. Źle sformułowałem powyższego posta,
niestety filmweb nie ma takiej opcji jak "edycja" :)

użytkownik usunięty
Zaratustra_2

Religulous

ocenił(a) film na 6

O wiele bardziej podoba mi się naukowe ujmowanie tego typu zagadnień przez Dawkinsa. Widzę, że padł tytuł żródło wszelkiego zła, polecę również "geniusz Karola Darwina".

ocenił(a) film na 7
Zaratustra_2

Polecam "Syn Boga" http://www.planete.pl/dokument-syn-boga_7302 dwuodcinkowy

ocenił(a) film na 7
Eleonora

tu jest całość podzielona na 12 części http://www.youtube.com/watch?v=iJgP4BlTS40

ocenił(a) film na 4
Eleonora

dzięki ;)

Zaratustra_2

ja polecam ten:

http://www.youtube.com/watch?v=iDkPqMaPnWs

"Religia - wypaczenie prawdy uniwersalnej"

ocenił(a) film na 7
darthbergi

Przecież zlinkowałeś "Bóg, którego nie było", a pod tym filmem właśnie piszemy. Faktycznie godnym uwagi jest ten "Syn Boga". Najbardziej beznadziejnym pod względem treści i wykonania jest "Źródło wszelkiego zła".

ocenił(a) film na 7
Zaratustra_2

Wiesz co, fajny też jest serial http://www.filmweb.pl/serial/History+of+Christianity%2C+A-2009-616341 u nas jako "Dzieje religii chrześcijańskiej". Przedstawia historyczne dzieje tej religii. "Syn Boga" przedstawia symbolikę i charakteryzuje religię od strony mistycznej (ciekawa jestem jak Ci się spodobał), natomiast ten serial przedstawia po prostu bardziej takie historyczne spojrzenie (mniej duchowe), wpływ tej religii na losy świata. Według mnie całkiem ciekawa pozycja. Nie pomija także negatywnych skutków, więc jest to dość sprawiedliwe spojrzenie, choć jednocześnie bez skrajnego fanatyzmu anty jak u Dawkinsa i bez tego zbyt emocjonalnego podejścia jak w filmie, pod którym piszemy, co faktycznie niestety zalatuje podejściem amatorskim. Bardzo polecam też http://www.filmweb.pl/film/Constantine%27s+Sword-2007-407765

ocenił(a) film na 4
Eleonora

Dzięki Eleonora za Twoje typy :) Dziś oglądanie takich dokumentów mniej mnie ciekawi niż 2 lata temu. Obejrzałem jeden odcinek History of Christianity, jutro na pewno obejrzę Constantine's Sword. Widziałem natomiast już kiedyś "Obóz Jezusa" który podałaś niżej, zresztą jest to dość głośny dokument, bez przeinaczeń, bez upiększeń czy uprzykrzeń - po prostu pokazuje możliwie najskrajniejszą indoktrynację jaka obecnie jest chyba w Stanach Zjednoczonych - co najzabawniejsze - ktoś ten dokument pozwolił kręcić najwyraźniej uważając, że fajnie będzie pokazać jak super jest w naszym obozie... Bardzo podobne praktyki były zresztą stosowane w XIX wieku chociażby jeszcze w zakonach czy klasztorach opiekujących się dziećmi, właściwie od parudziesiąt lat dopiero wychodzi na jaw, jakie "cyrki" potrafią w takich miejscach ludzie robić. Na przykład z dziećmi... zresztą, Nietzsche wychowywał się w jednym z takich "obozów".

Mam chyba podobne zdanie o Dawkinsie co Ty. Uważam, że Dawkins w tym swoim całym parciu na bycie "ateistycznym guru" robi ateizmowi więcej szkody niż pożytku. Zresztą, to jest temat na dłuższą rozmowę...

Generalnie dziś w przeciwieństwie do roku 2009 ciekawi mnie bardziej inna strona chrześcijaństwa. Ciekawią mnie ludzie, którzy wierzą - niekoniecznie w osobowego Boga - przecząc jednocześnie swoim wizerunkiem popularnemu typowi naiwniaka, jak zwykle przedstawia się ludzi wierzących. Wielu wybitnych profesorów czy matematyków, którzy miotają się często między wiara i niewiarą. Jak Hawking na przykład. No i tuzin wszelakich osobowości którym z Bogiem było nie po drodze, a jednak religia miała na nich silny wpływ, setki artystów "wyklętych" jak William Blake na przykład... cała kultura kręci się koło Boga czy konkretnych religii. A taki Tarkowski mówi wprost, że nie ma sztuki bez religii.

Polecam Ci zresztą ciekawy artykuł http://www.polityka.pl/nauka/czlowiek/1511536,1,jak-polaczyc-religie-z-nauka.rea d :) No i samo chrześcijaństwo dla mnie obecnie to nie jest jednak ciągłe pasmo katastrof, rzezi,masakr, głupoty i zabobonów. Całe 2000 lat naszej cywilizacji to jednak jest jakiś dorobek - poza średniowieczem gdzie największym odkryciem było wynalezienie ciągów matematycznych, uważam, że nigdy na świecie nie było większych artystów niż w dobie renesansu... nigdy też na takie wyżyny nie wzniosła się architektura, literatura, muzyka czy botanika...jak w czasach kiedy to własnie wiara w boskiego Chrystusa przyćmiewała wszystkim umysły -często nawet w dalszym ciągu, kiedy okazało się że szczepionka oświecenia była jeszcze zbyt mała.

Wiesz, chrześcijaństwo jako takie to projekt który idzie wbrew człowiekowi, wbrew jego naturze, wbrew naturalnemu ciągowi zdarzeń. Cała jego historia to nieudolne próba chodzenia pod prąd doktryn, które się wyznaje. To jest wielka pomyłka. Pytanie czy ludzkość na tego typu pomyłki nie jest skazana od samego początku... że Chrześcijaństwo to jednak nie jest najgorsze, co mogło nas spotkać. Oto jest pytanie.

ocenił(a) film na 7
Zaratustra_2

Co do nauki, to bardzo ciekawym dokumentem jest trzy odcinkowy "Science & Islam" (u nas jako "Nauka i islam). Można się przekonać jak wielki wpływ na rozwój nauki mieli uczeni arabscy. Same przecież cyfry arabskie mimo, że nazywają się arabskimi nie są zbyt często kojarzone z naukowcami arabskimi. Po prostu powtarza się tą nazwę nie biorąc pod uwagę faktu, że cała algebra nie miała by jak powstać gdyby nie właśnie cyfry arabskie. Prowadzenie rachunków przy użyciu cyfr rzymskich nie było możliwe. Tak więc byłabym ostrożna z tym twierdzeniem, że nauka jest zasługą (czy czymś w tym stylu) chrześcijaństwa choć wiem, że jest to częsty pogląd. Natomiast ostry rozdział i powiedzmy skłócenie między religią, a nauką faktycznie może być uznane za wynik rozpowszechnienia się religii chrześcijańskiej. Problem jednak w tym, że nie jest to pozytywny efekt, bo nieuchronnie związany z zanikiem etyki w nauce. Natomiast zwracanie uwagi na kwestie etyczne (wynikające ze świadomości pewnych ogólnych praw rządzącym światem i życiem, czyli brania pod uwagę także tej sfery duchowej czy ogólnie bardziej metafizycznej) jest w nauce bardzo ważne, bo zapobiega nadużyciom. Nadużyciom tego rodzaju, że wielu naukowców szybko popada w przekonanie, że skoro są siłą/inteligencją najwyższą (nie ma Boga, nie ma "praw natury", najwyższą i nadrzędną inteligencją jest ludzki rozum), to mogą bezkarnie wszystko zmieniać (i w tym modyfikować genetycznie) i czynić sobie podległym. Nie współistnieć, a dominować.
W dawniejszych czasach, kiedy było mnóstwo lokalnych rdzennych wierzeń równowaga między duchowością, a innymi rodzajami działalności człowieka była zachowana w dużo większym stopniu. Dla ludzi z zachodu chrześcijaństwo jest obcą religią - niezwiązaną z ich historią, symboliką ani językiem (co jest kluczowe). W związku z tym zrozumienie tej już na starcie obcej religii jest po prostu niemożliwe. Stąd rodzą się nieporozumienia i wszelkie wypaczenia i stąd też to dziwne zjawisko, że choć to religia, to ma tak mało związku z duchowością.

Ja osobiście nie mierzyłabym powodzenia rozwoju człowieka rozwojem technologicznym, bo nieprzemyślany i zbyt intensywny rozwój technologiczny daje wyłącznie złe efekty w żaden sposób nie związane z rozwojem, bo prowadzące do wszechstronnej destrukcji.
Dlatego też niezbyt przychylnym okiem patrzę na chrześcijaństwo. Jak każdy ruch globalistyczny doprowadziło do wyginięcia lokalnych zwyczajów, kultury i wiedzy. Do sztucznego ujednolicenia czegoś, co nie może być jednolite. Tak samo jak nie można sądzić, że wszyscy ludzie na Ziemi mogą się tak samo odżywiać, ubierać, mówić tym samym językiem i wykonywać te same prace. Różnorodność jest bardzo ważna.

Do samego Chrystusa mam jednak stosunek pozytywny, jednak postrzegam go jako człowieka. Kogoś w rodzaju mistrza duchowego - w sensie ogólnym, nie to że dla mnie - i przy założeniu, że jego poglądy wyglądały naprawdę tak dobrze (w sensie szerzenia tolerancji, miłości bliźniego itp.) jak się to powszechnie przedstawia. W zasadzie nie ma dla mnie wielkiego znaczenia jak było naprawdę. Gdyby okazało się, że naprawdę nie żył, albo nie był zbyt miłym albo/i światłym człowiekiem, to nie miałoby to dla mnie większego znaczenia, bo postrzegam go jako symbol. W związku z tym także dużo bardziej odpowiada mi podejście bardziej gnostyckie, ale jak wiadomo to nie jest to, co uchodzi za religię chrześcijańską.
Do Boga jako takiego mam podejście także bardzo różne od wizji przeciętnego chrześcijanina. Myślę, że najgorszą rzeczą było to uczłowieczenie Boga. Nadanie mu tak ludzkich cech i zachowań. Sprowadzenie czegoś całkowicie nieopisywalnego do tak bardzo ludzkiej postaci. Coś takiego musiało się skończyć tak dziwacznym sposobem wyznawania religii, bo nie da się tego połączyć ani z kwestiami duchowymi, ani z budową człowieka i świata uwzględniającą branie pod uwagę innych planów istnienia niż tylko fizyczny.

Natomiast to pytanie - czy tak musiało się stać. Myślę, że raczej tak. Że po prostu to naturalny proces. Różne rzeczy się wypaczają, rozumienie różnych rzeczy. Potem dzięki temu widzi się dlaczego lub/i w jaki sposób się wypaczyły i zauważa się rzeczy wcześniej niezauważone. Myślę, że to taki naturalny proces nauki, która nie może przebiegać bez popełniania błędów. Rozwój nierozerwalnie związany jest z popełnianiem błędów. Tak więc myślę, że można zauważać te różne problemy i dzięki temu czegoś się uczyć i można też krytykować np. właśnie chrześcijaństwo czy jakąś inną religię, bo w ten sposób ćwiczymy się w uważności i mnożymy przemyślenia na te tematy i to jest dobre (rozwojowe). Natomiast bycie zacietrzewionym ateistą usiłującym jedynie twierdzić, że on jest taki fajny i rozumny, bo nie wierzy, a ci co wierzą są po prostu naiwni i nierozsądni - głoszenie takich poglądów w dodatku bez zadania sobie minimalnego trudu choćby powierzchownego zrozumienia idei nauk dotyczących duchowości - takie podejście jest dla mnie prawdziwie głupie i maksymalnie nie naukowe. Anty rozwojowe.

Co do tych dokumentów, to wiesz, wklejam te linki, bo może ktoś skorzysta, a ja akurat od jakiegoś czasu mam ochotę na tego rodzaju tematykę. Rozumiem Cię doskonale w tym względzie, że to się zmienia i że np. Ty miałeś podobną ochotę w roku 2009 (pisząc ten temat), a teraz masz "fazę" na inne rzeczy. Także nie czuj się zobowiązanym do wdzięczności za linki :) zwłaszcza, że jak zauważyłam część z tych filmów już oglądałeś tak jak właśnie ten "Obóz Jezusa". Mi podobał się także "The Real Jesus Christ" (Jezus - Inne spojrzenie). Podoba mi się oglądanie tych różnych filmów o chrześcijaństwie i Jezusie w celu wyrobienia sobie takiego ogólnego spojrzenia na korzenie tej religii. Są to różne spojrzenia bardziej i mniej obiektywne, jedne bardziej anty, inne bardziej za - taka różnorodność jest dobra, bo można zobaczyć to wszystko z różnych punktów widzenia.
Sam ten serial "Dzieje religii chrześcijańskiej" dość pobieżnie traktuje o tych różnych wydarzeniach, ale uważam że takie filmy też są potrzebne. Sporo tego wszystkiego powstało. Trafiłam też na seriale: "Historia Boga" i "Poganie", ale jeszcze ich nie oglądałam. Oglądam serial "Historia Żydów" i jest całkiem ciekawy, choć miałam ochotę na coś bardziej o historii judaizmu. W każdym razie i to dobre. Uświadomiłam sobie dzięki niemu skąd ta częsta niechęć do Żydów. Oni po prostu na przestrzeni wieków utrzymywali ten dawny (według mnie bardzo dobry) zwyczaj spójności tożsamości narodowej z rodzimą religią. Przez to gdziekolwiek lądowali, to ludzie nie mogli się zdecydować na ile widzieć w nich ludzi innej wiary, a na ile także innej narodowości w związku z czym kiedy żyli w jakimś kraju tworząc nieco większą społeczność zaczynało to sprawiać wrażenie swoistego najazdu innego narodu, więc nic dziwnego, że rodzimi obywatele widzieli w tym zagrożenie. To jest ciekawa sprawa, bo kiedyś było rzeczą zupełnie normalną, że dany naród wyznawał swoja konkretną wiarę. Dopiero od czasów nastania chrześcijaństwa zaczęło być powszechnym coś takiego, że ludzie z bardzo wielu różnych krajów wyznają tę samą religię. Tacy ludzie przenosząc się do obcego kraju, w którym była wyznawana ich religia automatycznie wtapiali się w otoczenie i inność ich pochodzenia w sensie obcej narodowości nie była tak widoczna jak w przypadku Żydów.

ocenił(a) film na 7
Zaratustra_2

Jeśli chodzi o poważne przedstawienie zagrożeń wynikających z fanatycznej wiary, to naprawdę dobrym dokumentem jest "Obóz Jezusa" http://www.filmweb.pl/film/Ob%C3%B3z+Jezusa-2006-281397 Film pozbawiony jest fanatyzmu i braku profesjonalizmu Dawkinsa i jest faktycznie rzeczowym dokumentem według mnie dość obiektywnie (na tyle na ile to możliwe w przypadku tego tematu) ukazującym spustoszenie psychiczne (za którym idą rzecz jasna też dalsze niezliczone szkody) wywołane obłędnym i co zwykle idzie w parze błędnym podejściem do Boga i wiary.

Eleonora

Och faktycznie, sorry :)

http://www.youtube.com/watch?v=r2j_ivDQmRI

Tutaj macie właściwy link do filmu "Religia - wypaczenie prawdy uniwersalnej"