Wow, ale to było niespodziewane i nietuzinkowe! Naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyła ta niezwykle oryginalna wizja Cohena.
No właśnie, Larry Cohen, gość odpowiedzialny za niemałą ilość pamiętnych horrorów. Jako, że tutaj odpowiadał zarówno za scenariusz jak i reżyserię to miałem względem filmu pewne oczekiwania. Nie spodziewałem się jednak zupełnie tego co zobaczyłem na ekranie.
A pierwszym co rzuca się w oczy jest właśnie niezwykle oryginalna historia, która potrafi mocno zaangażować praktycznie od pierwszych minut. Im dalej posuwa się śledztwo tym bardziej jesteśmy zaciekawieni co z tego ostatecznie wyniknie. Z czasem jednak historia skręca w zupełnie niespodziewaną stronę i muszę przyznać, że spodobało mi się to jeszcze bardziej. Co za pomysł! Coś czuję, że film nie powstałby w dzisiejszych czasach.
Nie jest jednak jedynie kolorowo bo sam pomysł to jeszcze trochę za mało. To co rzuca się w oczy in minus to z pewnością dość niski budżet i idące z nim w parze ograniczenia. Szkoda bo ewidentnie widać, że twórcy nie mogli rozwinąć skrzydeł. Dość irytująco wypada również szarpana narracja, nie raz i nie dwa film sprawia wrażenie chaotycznego. Na dodatek niektóre wątki zdają się być wciśnięte nieco na siłę i zupełnie nic nie wnoszą do filmu. Delikatnie rozczarowujące jest również zakończenie, może nie pod względem technicznym ale fabularnie pozostawia jednak pewien niedosyt.
Całkiem dobrze wypada za to muzyka. Ścieżka dźwiękowa jest klimatyczna i dobrze budująca odpowiedni nastrój. Podobnie udanie wypadają aktorzy. Tony Lo Bianco dobrze radzi sobie w głównej roli a poza nim na ekranie pojawiają się między innymi Andy Kaufman czy Sandy Dennis.
Podsumowując, bardzo udany miks gatunków. Nie zabraknie tu dramatu, kryminału, horroru, S-F czy wątków religijnych. Warto zobaczyć choćby dla tej oryginalnej historii. Trochę szkoda niewykorzystanego do końca potencjału ale myślę, że film nieco niesłusznie popadł w zapomnienie.