Uwag krytycznych na temat tego co jest Quentina największym atutem: scenariusza. Możliwe
SPOJLERY!!!!!!
Pomijam tu fakt, że cała Operacja Kino to jeden wielki absurd. Nie było szans, żeby "wszystkie
zbuki znalazły się w jednym koszyku" jak to zgrabnie ujął generał Austin Powers!:] Pojawienie
się w jednym miejscu całego wyższego nazistowskiego dowództwa i liderów politycznych
byłoby niezmiernie nieprawdopodobne ale gdyby już się wydarzyło to wokół tego miejsca
mielibyśmy 50 żołnierzy ochrony na metr kwadratowy. Tymczasem podczas seansu kino jest
całkowicie puste. Poza 2ma wartownikami przed wejściem do loży Hitlera obiekt jest
całkowicie niestrzeżony. Nikogo ani w korytarzu, ani w hallu, ani przy wejściu, ani przed samym
budynkiem (to wszystko doskonale widać w ujęciach, w których murzyn rygluje drzwi sali po
czym wychodzi głównym wejściem by dostać się bocznymi drzwiami za ekran). Ale do tego się
nie czepiam. Po pierwsze można by tłumaczyć, że Landa jako szef ochrony zaaranżował taką
sytuację bo od dawna planował zdradę. Poza tym jest to licentia poetica - Quentinowi jako
twórcy przysługiwało prawo mieć takie właśnie odgórne założenie i żadnym błędem nazwać
tego nie można.
Moje drugie zastrzeżenie co do planu Operacji Kino wydaje się już być niedopatrzeniem autora.
Chodzi mi o rolę w całym przedsięwzięciu Hugo Stiglitza. Ok, koleś znał niemiecki więc musiał
być w ekipie, ok- zwykli niemieccy żołnierze słyszeli o nim ale nie znali z twarzy (chociaż tak
cwany major gestapo jak Pan Czułe-ucho-do-akcentów powinien rozpoznać jego gębę od razu.
W końcu Gestapo to policja polityczna i to jego oficerów mordował Stiglitz) ale na premierze na
pewno znalazło by się mnóstwo ludzi, którzy bez trudu by go rozpoznali. I co wtedy? Co by się
stało gdyby nie doszło do masakry w piwnicy na zadupiu i Stiglitz znalazłby się w kinie? Cały
plan wziąłby w łeb, doszłoby do głupiej dekonspiracji i nawet zdrada Landy nic by nie pomogła.
To tez można wytłumaczyć: Tarantino scenę w knajpie napisał jako jedną z pierwszych,
zakładał że Hugo zginie więc się zagapił i nie zwrócił uwagi na ogromne ryzyko dekonspiracji w
przypadku powodzenia pierwotnego planu. Ok,luzik, zdarza się najlepszym. Zwłaszcza, że
scenariusz podobno powstawał sobie na przestrzeni 10lat.. Ale nie nijak nie mogę
wytłumaczyć punktu trzeciego, czyli:
SKĄD DO CHOLERY W CIĘŻARÓWCE PRZEWOŻĄCEJ SCHWYTANEGO ALDO APACZA
WZIĄŁ SIĘ UTIVICH??!!! Oglądałem Bękarty 4 razy i albo miałem wybrakowane wersje filmu,
albo 4 razy ( w tym dziś na dwójce) oglądałem w półśnie albo była jakaś scena wyjaśniająca to
ale została usunięta w montażu finałowym. Aldo zostaje zapakowany do ciężarówki, w której
siedzi ktoś jeszcze. Mimo kaptura na głowie rozpoznaje, że złapany został jeszcze jeden z jego
ludzi. Utivich. Jak? Kiedy? Gdzie? Skąd Aldo wiedział, że to on? Koleś materializuje się po
prostu znikąd. Gestapo zawinęło go na przechodzenie przez jezdnię na czerwonym świetle, czy
co?? Wiem, że to drobiazg z punktu widzenia fabuły i odbioru całości filmu ale pytam bo
Tarantino nie przytrafia się często, a właściwie to nigdy, taka dziura.
Punkt czwarty, pochodny od trzeciego: zastanawia mnie co z resztą Bękartów. Wiemy z
początkowego przemówienia Aldo, że oddział liczył 8 ludzi plus sam porucznik. To 9. Do tego
już we Francji doszedł Stiglitz co daje nam 10 osób. W rzeźni w piwnicznej knajpie giną Stiglitz i
Wicky. Mamy 8. Donowitz i Otto są w kinie. Jest 6. Aldo i Utivich (pojawiający się tam z
kosmosu) uczestniczą w finałowym dobijaniu targu z Landą. Zostaje czterech. Trzeba założyć,
że zginęli w trakcie wcześniejszych akcji, albo że wycięto scenę w której reszta ekipy została
jakimś niewytłumaczalnym cudem osaczona przez Niemców i przeżył tylko schwytany żywcem
Utivich (i to by wyjaśniało skąd wziął się w ciężarówce) albo uznać, że- w przeciwieństwie do
Utivicha:)- nie udało im się powrócić z niebytu, na który skazał ich scenarzysta. Byli tak sprytni i
nieuchwytni, że wymknęli się nawet ich twórcy- Quentinowi. Hitler miał jednak rację: to
prawdziwe golemy!:D
Czepiam się bo po Tarantino spodziewam się scenariuszowej dokładności, do której
przyzwyczaił mnie w latach dziewięćdziesiątych! Ogólnie mam naturę tropiciela dziur w
fabułach filmów, które oglądam ale jeżeli film jest naprawdę dobry, jeśli kapitalnie się na nim
bawię to przymykam oko na tego typu absurdziki. Bękarty są dobrym filmem, ubawiły mnie tak,
że wybaczyłbym im jeszcze kilka takich małych niedociągnięć (no albo max dwa duże).
"Django" wybaczyłbym mniej ale akurat tam (możliwe, że tylko dlatego, że był to seans kinowy)
nie zauważyłem nic co miałbym wybaczać. Tym bardziej zatem irytuje mnie dziura w lepszych
od "Django" "Bękartach" więc bardzo proszę niech ktoś mi powie: skąd u diabła wziął się tam
Utivivh??!!:D
Poza tym polecam ten film wszystkim: Niemcom, Żydom, fankom Brada Pitta, wielbicielom
filmów wojennych, fanom komedii, antyfanom Tarantino, filozofom, gospodyniom domowym,
osobom uczącym się języków a nawet Parysowi z "Illiady":] Nie polecam oglądać go z lektorem,
gdyż lektor w filmie w którym używa się czterech różnych języków już ostatecznie i absolutnie
mija się z celem i kastruje cały seans.
Dziękuję i pozdrawiam.
Obejrzyj "Kill Bill" i oceń szanse przeżycia "Czarnej Mamby" w vol. 1, bo w vol. 2 to nawet się nie ma co zastanawiać.
Mniej niż zerowe, oczywiście. Powinna zginąć od headshota a przyłożenia jaki zafundował jej Bill. A jesli nie to już w kuchni u murzynki ale ta jakimś cudem spudłowała strzelając do niej z 2 metrów. Zresztą "Kill Billa" uważam, że film sporo słabszy do Bękartów - to raz. Dwa, że uznaję, że taka właśnie była konwencja i nie czepiam się tego uznając, że to jest - jak to wspomniałem w poście powyżej - licentia poetica przysługująca autorowi. Utivicha pod to pojęcie podciągnąć nie mogę :)
Niech Ci będzie. Dla mnie błąd i niedopatrzenie autora takie jak "Utivich" to inna półka i inna bajka niż ogólne założenie konwencji, nawet tak durnowato-absurdalne i nieprawdopodobne jak "Krwawa Pani Śniegu" To - cytując inny film Tarantino - jest jak masaż stóp. Nie jest tak bardzo zły jak lizanie cipy ale coś jest na rzeczy :D
Pozdrawiam.