W temacie filmów tego biznesmena (nazywanie gościa reżyserem, nawet w Polskiej branży filmowej jest grubym nieporozumiem) istnieje jedna rzecz z której można się pośmiać. Wchodzisz na filmweb a tu na pierwszej stronie teksty typu "Vega się rozwija", niezależnie jakiej szmiry by ten facet nie wypuścił.

Z tych jego tworów już się nawet nie da śmiać. Powiem więcej, tu zostały przekroczone wszelkie granice żenady. To jest już pięćdziesiąty kilometr mułu pod tą żenadą. A biznesmen, jako że kaski trzeba przytulić, będzie wydalał z siebie to bagno dalej.

Królikowski, który tutaj dostał 7,5 gra cały film jedną miną, czy chowa matkę, czy uprawia seks, czy strzela do brata. Grabowski to samo co zawsze, Kożuchowska jw. Zawadzka karykatura, a Stuhr to chyba za długo wolnych karpii bronił i się ktoś zapomniał z nim hajsem podzielić, że gra w tych głupotach. Jedynym aktorem, którego w jakimś stopniu bym wyróżnił jest Stramowski, bo ta rola przynajmniej trochę odbiega od poprzednich... Ale to też jest dramat. Każdy aktor u Vegety gra (czy to głosem, czy mimiką) to samo.

Scenariusz to czyste kuriozum. "Ja go zajebałem, więc rzeczy są moje" (tak, to są rzeczy jakie mówi 12 latek po śmierci ojca), dostanie po głowie jako motywacja do wzięcia sprawy przez Stuhra, durny, wyssany z policyjnego dupska pseudonim, sektorówka, ktora nie zasłania nikogo przed kamerami... A jak już się pomysły kończą, to zawsze można poepatować obcinaniem konczyn albo waleniem konia. Zakończenie to też niezła beka.

Chcecie filmu przedstawiającego prawdę o kibicach, włączcie rosyjskie Okołofutbola. Na "złym dziecku" biznesnena znajdziecie tylko ściek.