jest bezcelowe i nie ma nic wspólnego z prawdą, istotą rzeczy, to tylko wytwór naszej
wyobraźni, skutek wyobraźni, abstrakcyjnego myslenia etc. Tak na prawdę nie ma niczego
,,tajemniczego, pięknego, nieodgadnionego'' - wszyscy ludzie są wynikiem długiego w cholerę
procesu ewolucji, jesteśmy tylko jakimś tam etapem ewolucji i tak na prawdę w tym sensie nie
różnimy się od kamienia czy mrówki...wkrótce każde z nas umrze, zostanie zjedzone przez
robaki czy podda się romantycznemu procesowi spopielenia i rozrzucenia prochów w Laosie ;)
i cóż z tego. Nic po nas nie pozostanie a świat nie kryje w sobie żadnej tajemnicy ponad to co
napisałem wyżej...mrówka i kamień...
Zachód słońca nie jest ,,piękny'' to nasz umysł i wyobraźnia tak interpretuje chemiczne procesy
zachodzące na słońcu że uważamy je za piękne...chmura samospalającego się gazu która na
skutek ruchów obrotowych ziemi pojawia się i znika na horyzoncie...To wszystko - i tak właśnie
jest ze wszystkim, niestety. To samo nasze różne tam wizje życia, wielkie filozofie które
uznajemy za swoje, głęboko wierzymy - również to nie ma żadnego sensu, no może jedynie
taki że we własnym subiektywnym odczuciu buddyzm chrzescijaństwo utylitaryzm czy cokolwiek
innego da nam ,,poczucie szczęścia'' ale nie ma to nic wspólnego z prawdą bo prawda jest
brutalna i smutna
wszyscy zamienimy się w nicość a każdy najbardziej (słusznie) będzie się bał śmierci (z wiekiem co raz bardziej)...każdy będzie bezbronny, bezsilny, łykając histerycznie łzy i zaciskając zęby ,,jeszcze nie teraz, jeszcze nie teraz'' ;) :) ...no chyba że umrzemy w nieświadomości śmierci, zresztą chyba każdy jak jest choćby w minimalnym stopniu przytomny i spełna rozumu to i tak głupio się łudzi że ,,może jest szansa, może jeszcze trochę pożyję - nie mogę przecież umrzeć to za wcześnie'', moment śmierci jest chyba nieuchwytny ..ok..po tej mojej odartej ze złudzeń, optymistycznej wizji świata i życia powiem że filmu póki co nie zobaczę ale skoro facet robił zdjęcia do Kuajajatsi (nie chcę mi się sprawdzać poprawnej pisowni) Godfreya Reggio (chyba napisałem poprawnie) to być może zapamiętam tytuł i kiedys obejrzę...z pewnoscia on odmieni moje życie, wstąpię do buddyjskiego klasztoru i przestanę jeść mięso...pozdrawiam
Myślę, że mamy pewną wspólną płaszczyznę. Dlatego jestem ciekawy i chcę spytać: z tego co rozumiem, sądzisz że nie ma obiektywnego piękna - jest tylko wyobrażenie piękna. Teraz: dlaczego ma to pięknu cokolwiek ujmować?
~Piszesz też, że prawda jest "brutalna i smutna", trochę gryziesz tutaj moim zdaniem własny ogon. Z tego co napisałeś wcześniej na temat złudzeń, prawda jedynie "jest", jakaś staje się jedynie w naszych oczach, dlatego nie jest ani smutna, ani brutalna, a Ty wpadasz w to samo złudzenie, które wytykasz wcześniej innym. Okulary masz w innym kolorze, ale dalej wszystko rozgrywa się na poziomie garnek-kocioł, hm?.
Napisałem długo, ale coś się zawiesiło i poszło...
Pierwsza sprawa
Podstawowym założeniem metody badawczej stosowanej w naukach przyrodniczych jest przyjęcie, że wszystko można wyjaśnić w sposób naturalistyczny, bez odwoływania się do czynników ponadnaturalnych.
Druga sprawa
Wartość potencjalna nieskończoności. We właściwej nam rzeczywistości obowiązuje prawo przyczyny i skutku. Możemy stwierdzić, iż nieskończoność istnieje ale nie jesteśmy w stanie udowodnić jej istnienia. Nie mamy nieskończenie długiej linijki lub nieskończenie wiele czasu dla przeprowadzenia pomiaru. Wniosek musi być taki, że nieskończoność musi pochodzić z innej rzeczywistości.
Trzecia sprawa
logika nas przekonuje, że każda idea, która obejmuje samą siebie, jest niepoznawalna dla racjonalnego rozumowania; my tego nie możemy poznać.
pan cogito gryzie własny ogon, bo wie że istnieje nieskończoność i jednocześnie nie potrafi ułożyć tego w układzie wewnątrz racjonalnego rozumienia w jakąś rozsądną całość. Tzn on nie widzi, że gryzie ale tak jest. Stąd też jego zgryzota.
W wolnej chili polecam jakieś opracowanie profesora Jacyny Onyszkiewicza np nt fizyki kwantowej w codziennym zastosowaniu :)
Pozdrawiam
Odysejo, myślałem o czymś innym. Kiedy pisałem do Pana Cogito chciałem zwrócić uwagę na to, że mówi o tym, skracając - obiektywnego piękna nie ma - tworzymy piękno przez postrzeganie. Dalej P.C. pisze, że prawda jest "brutalna" i "smutna" - tyle, że to również jest wytworem jego spostrzegania. Akurat o to gryzienie ogona mi chodziło.
Natomiast, co do Twojej odpowiedzi. Rozumiem przedstawione przez Ciebie założenia, natomiast myślę, że trochę za dużo wkładasz w usta Pana C.
"Możemy stwierdzić, iż nieskończoność istnieje" - w jaki sposób? Dlaczego mielibyśmy także przyjmować założenia nauk przyrodniczych na potrzeby tej dyskusji? Chociaż, są to założenia nie tylko nauk przyrodniczych i w szerszym sensie bardziej tu pasują. Natomiast znam samo zjawisko "nieogarniania" nieskończoności z własnego doświadczenia i zgryzotę, nazwijmy to tak, z tego wynikającą. Do tego myślę, że uzmysłowienie sobie ułomności własnego systemu poznawczego w tym zakresie ma na nią kojący wpływ :)
Zastanawiam się, kiedy użyłem ostatnio słów "kojący" albo "zgryzota" w języku mówionym.
Możesz polecić coś szczególnie ciekawego Onyszkiewicza, czy cokolwiek nie wybiorę na temat, który podajesz, będzie odpowiednie?
Pozdrawiam
Czego poszukujesz to znajdujesz -jeśli dopatrujesz się bezsensu znajdziesz bezsens, jeśli śmierci -śmierć. Wszystko zależy od założenia jakie przyjmiesz. Nauka rozwija się dlatego, że nie ogranicza się do stwierdzeń tego typu, iż "nie ma" odpowiedzi, lub "wszystko lub wiadomo".
Świat jest nie poznawalny, cały czas nas zaskakuje -transcendencja jest znana tym, co się nią interesują (a nie tym co ją negują). Tak jak by zanegować istnieje rachunku różniczkowego lub możliwości latania w kosmos uważać, że ci co tak twierdzą celowo wpuszczają nas w maliny. Owszem -masz do tego prawo, aby zakładać, że coś czego nie doświadczysz nie istnieje i że świat jest ograniczony do tego co wiesz o nim w tej chwili (a wiesz bardzo mało w porównaniu do tego co można, bo jak zauważysz na podstawie rozwoju cywilizacji WIEDZA CAŁY CZAS NIESAMOWICIE SIĘ POWIĘKSZA, jedna koncepcja świata i materii, praw fizyki na naszych oczach zastępuje drugą, współcześnie mamy rewolucjonizujące spojrzenie na czas i materie odkrycia naukowe, tyle że Ty o tym zwyczajnie nie wiesz bo w to nie wnikasz, że z samej teorii względności wynika, iż świat jest nie tym za co się uważa, iż jest ponad materialny, wymyka się prawom ram w jakie go wciskają proste wyobrażenia typu teoria ewolucji, już dawno zanegowana przez naukowców jako nie trzymająca się kupy, nieprawdopodobna BZDURA). Tak się składa, iż interesuję się tematem przyczyn powstania i natury rzeczywistości. Z punktu widzenia kilku niezależnych dziedzin nauki wskazuje ona, iż faktycznie świat materialny jest pozorny... żyjemy w świecie informacyjnym, energetycznym, to że luźno wirujące atomy, które mają 99,99 % pustej przestrzeni postrzegamy jako twarda materia, dalej barwy, czucie, ograniczenia itp. to tylko kwestia zakodowania sposobu interpretacji. Wszystko co się otacza to rodzaj wirtualnej rzeczywistości, a Ty jesteś świadomością, nie związaną z ciałem, która jakby wcieliła się w bohatera komputerowej gry i nie ma to nic wspólnego z religią -to potwierdzają setki eksperymentów naukowych opisanych w znanych książkach przez profesorów wykładających na uniwersytetach, a nie jakiś tam kaznodziejów. Fakt faktem, że od zarania dziejów na ten temat, jak i na temat nie zrozumiałych zjawisk parapsychicznych jest masę spekulacji, ale to tylko z NIE WIEDZY. Kiedyś nie wierzono, że samolot może latać, że można przesłać informacje bez kabla, bo nie znano praw. Kiedyś połowę używanych powszechnie urządzeń uznano by za zaczarowane! Wierz mi, wiedza powszechna (którą zapewne dysponujesz) jest jakby o setki lat do tyłu w stosunku do współczesnych, zaawansowanych badań nad rzeczywistością, a już tysiące lat za wiedzą tajemną prawdopodobnie przekazaną nam przez inne cywilizacje, które to tak jak na glinianych tabliczkach Majów, albo w starożytnym języku Hunów, dawno temu pozostawili wyprzedzające naszą cywilizacje naukowe fakty z dziedziny astronomii i psychologii (np. budowa układu słonecznego, system działania ludzkiego umysłu -podświadomość, nad świadomość itp). Po prostu zanim coś powiesz typu, "jesteśmy tylko..", albo "życie jest smutne" doinformuj się w źródłach alternatywnej wiedzy, bo takie stwierdzenia są dalece niezgodne z prawdą i szkodliwe bo powielają szkodliwe stereotypy.
Według mnie najskuteczniejszym, i społecznie akceptowalnym sposobem na "powielanie szkodliwych stereotypów" jest opisywanie rzeczywistości ograniczające się do metodologii nauk przyrodniczych. Nie zrozum mnie źle, samo opisywanie rzeczywistości wg tych metodologii jest moim zdaniem jak najbardziej dobre, uczymy się - jak psy Pawłowa - odpowiednio reagowaćna docierające do nas bodźce, przewidywać skutki jakichś zdarzeń, ale technokratyczno oświeceniowe OGRANICZANIE się do tych technik jest umysłowym barbarzyństwem!
Gdyby jakiś naukowiec [neurolog?] postanowił pozbyć się hipokryzji i spojrzeć prawdzie w oczy według idei naukowej, musiałby przyznać, że nie kocha swoich dzieci i żony [męża?]. Bo nie ma na to wystarczającej ilości niezbitych dowodów stanowiących m.in. o źródle tej "anomalii umysłu". Ma szereg zapisków fal mózgowych, wyniki badań krwi i listę enzymów wraz z ilością w jakiej znalazły się w krwiobiegu, ma wyniki EKG i inne mądre analizy i wykresy wraz z opinią psychologów, owszem ma dużo.
Ale co ma? Ma rysunek techniczny KONSEKWENCJI czegoś, czego kompletnie nie rozumie i nie wie skąd się to wzięło!
Dlaczego więc nasz uczony w tym trwa?
Najgorsze, co możemy zrobić, to wmówienie sobie przekonania, że natura rzeczywistości jest agnostyczna, niepoznawalna, i bazując na tej tezie ograniczyć się do opisu zachodu słońca jako kombinacji "brutalnych i smutnych" procesów z wielu dziedzin nauki.
Uważam to za poznawczą kastrację.
wlasnie niekoniecznie ;p jego tok myslenia moze byc smetny dla kogos kto nie ma z tym problemu, ale jesli ktos grzeznie w emocjonalnym bagnie i widzi wszedzie jakas wartosc, czy wrecz odwrotnie - smutek, brzydote itp. ale przejmie ten sposob myslenia to raczej wyjdzie mu to na dobre ;d
kim jest Bóg - dla mnie to niestety tylko piękne naiwne marzenie....oczywiście bardzo bardzo chciałbym się mylić.
zresztą ;) ważne aby się do ludzi uśmiechać - mimo wszystko usmiechać się do ludzi, ,,do świata i do życia''
co więcej pozostaje....i na prawdę daleki jestem od jakiegoś nihilizmu, fatalizmu etc., staram się jak mogę czerpac radość z życia co nie zmienia faktu ze generalnie nie mam złudzeń.
ok, ja też nie wiem czy istnieją jakieś siły nadprzyrodzone (a kto wie ?), ale patrząc na złożoność naszego świata trudno mi z absolutną pewnością powiedzieć, że "tam" nic nie ma.
jest wodór, hel i kilka innych pierwiastków, chmury gazu ...woda na marsie, czarne dziury, czerwone olbrzymy i my ;) :)
taak, ale poza tym czysto biologiczno-fizyczno-chemicznym światem są jeszcze takie rzeczy jak dobro, zło, cierpienie, miłość, wiara, nadzieja itd. I ciężko mi uwierzyć, że są to tylko, brzydko mówiąc: wytwory naszego umysłu.
jestem największym przeciwnikiem relatywizmu moralnego jakiego znam osobiście ;) Moim np. największym autorytetem w literaturze jest Zbigniew Herbert. Za to że jako artysta nie był hipokrytą i żył zgodnie z wartościami które głosił. Niezwykle mądry człowiek i szlachetna, odważna, bezkompromisowa postać.
Natomiast to że wyznaję podstawowy kod moralny i głęboko wierzę w jego sens nie oznacza że nie dostrzegam niestety pewnej ,,beznadziejności'' życia w szerszym nazwijmy to ,,metafizycznym'' znaczeniu...