Mnóstwo kadrów z tego filmu mogło by zdobić ściany jako wspaniałe obrazy. Wzruszyłem się podczas sceny pokazującej ostatnie chwile życia synka Barryego.
Na pewno jeden z najlepszych filmów jakie widziałem, który trochę, dzięki narratorowi i tym właśnie wspaniałym ujęciom, przypomina mi bardziej książkę z przykuwającymi uwagę ilustracjami lub po prostu przedstawienie teatralne z doskonałą inscenizacją,
Film nakręcono dzięki współpracy Kubricka z NASA (nie żartuję), stąd kamery z potężnym zoomem optycznym i dość intrygującą charakterystyką obrazu. Sceny ze świecami to właśnie pokaz możliwości technologii z NASA - bez niej trzeba by z tego zrezygnować lub znacznie ograniczyć ze względu na fakt, że poza świecami wiele nie byłoby widać (jedynie zarysy figur i twarzy).
Powiązane z NASA były tylko obiektywy, ale to nie oni je wyprodukowali, tylko Zeiss na zamówienie NASA. Pozostały one zbędne po misjach Apollo. Jeśli chodzi o kąt widzenia, to raczej standardowe obiektywy (50mm), a nie jakieś potężne "zoomy". Użyte kamery to archaiczne już wtedy Mitchell BNC, używane w latach '30, które Kubrick załatwił z magazynów którejś wytwórni po znajomości. Jednak były one kluczowe, ponieważ te Zeissy bardzo głęboko wchodziły w korpus kamery i nie pasowały to żadnej wtenczas współczesnej. Ten Mitchell to ogromne bydle, więc po drobnych przeróbkach udało się wepchnąć w niego owe szkła.
Jeżeli chodzi o wymionie przez Was obiektywy, to miały one przysłonę 0.7; dlatego nie potrzeba sztucznego oświetlenia przy zdjęciach ze świecami i wszystko wygląda tak miękko i naturalnie:)
Szkoda,że to samo można powiedzieć o np. Zjawie, a i tak filmy Kubricka będzie głębszy, lepszy i poruszający ważniejsze tematy.
Rzeczywiście lepiej nie porównywać, bo Zjawa, to bardzo dobry film, ale takiego porównania nie przetrwa :)
Twoim subiektywnym zdaniem i pewnie subiektywnym zdaniem większości osób, które się tutaj wypowiedziały. Więcej osób, tj. społeczność filmwebu, uważa jednak inaczej: https://www.filmweb.pl/ranking/role/film/cinematographer
Zjawa 1 a Barry Lyndon 75 miejsce w rankingu zdjęć.
Mi bliżej do ogółu filmwebowiczów. Oglądając Zjawę miałem ciągle szczękę na podłodze (chyba pierwszy raz doświadczyłem zachwytu obrazem przez cały film) a oglądając Barry Lyndon szczęka pozostała na swoim miejscu - w moim subiektywnym odczuciu zdjęcia są przeciętne, jak również cały film.
Te malownicze kadry są tutaj fenomenalne, praktycznie każdy bez zastanowienia zasługuje na miano dzieła sztuki...
Zgadzam się, ta scena jest najbardziej poruszająca. Ciekawostką są kulisy jej kręcenia, o których O'Neil opowiadał w jednym z wywiadów. Okoliczności były dalekie od powagi sytuacji (małpy). Polecam obejrzeć :)
Zachwyciło mnie te miejsce, w którym Barry pojedynkuje się z kapitanem (na początku filmu).
Zgadzam się.Jednak świetne zdjęcia i scenografia potrafią znacznie podnieść jakość filmu.
Widać tu całą gamę odczuć Redmonda/Barry'ego. Przeżywamy z nim smutek, gdy żegna syna, porażkę, gdy ostatecznie przegrywa, ale też emocje przyjemne: zauroczenie, miłość, sukces. To kombinator o sercu czystym, ale złamanym, który z czasem upada coraz niżej. Kubrick widział, co robi, kiedy decydował się na tak długo film, bo dzięki temu wybrzmiała postać Lyndona w całej swej złożoności.