wenusjanin się bawi, trochę w jacka smitha (w wymiarze rejestracyjnym), trochę w kena jacobsa (w wymiarze poddawania wymyślnej obróbce pulpitacyjnej źródłowego materiału zarejestrowanego). w ogóle odnoszę wrażenie, że jego filmy bardzo dużo tracą kiedy są kreacyjne, a postaci nie zabierają głosu. najlepszy andy jest wtedy, kiedy nie kreuje rzeczywistości, tylko ją percypuje. w tak zwanym - przynajmniej na potrzeby tego wpisu - zegarmistrzowskim kinie idei.