Idąc na "The Batman" miałem pewne obawy, wszak Pattinson to jednak o stosunkowo odmiennym wyglądzie i charakterze, nie przypomina przystojnisiów i playboyów na kształt Bruce'a Wayne'a sprzed lat. Jego filmowy Wayne jest raczej wycofanym, mrukliwym młodym facetem stylizowanym na emo. Na szczęście Pattinsonowy Batman rozwiał większość moich wątpliwości dotyczących tego filmu, był naprawdę świetny.
Nie sposób wspomnieć o reszcie genialnie dobranej obsady. Zoe Kravitz jest absolutnie najlepszą Kobietą-Kot, jaką widziałem na ekranie i jej duet z Batmanem wygląda wiarygodnie i po prostu dobrze. Colin Farrell znika pod toną charakteryzacji; jest naprawdę dobrym Pingwinem, jak ujęli to Sfilmowani, "trochę groźny, trochę żałosny". Paul Dano jako Riddler przekonał mnie najmniej, ale scena rozmowy z Batmanem w Arkham będzie pamiętana.
Filmowy Batman to nie człowiek, który wyłącznie co jakiś czas wyskakuje z mroku, żeby napierdzielać bandytów. Batmana w tym filmie jest bardzo dużo, jest on swoistym detektywem, żywotną częścią toczącego się śledztwa ws. śmierci czołowych postaci w Gotham. Jego postać sama w sobie wydaje się próbą przepracowania wiadomej traumy, jednocześnie Wayne Pattinsona wykazuje absolutne minimum emocji. Oczywiście, Batman jak to Batman, wygłasza typowe dla siebie patetyczne formułki, ale patrząc na to, jakiego Batmana narysował nam poprzez Pattinsona Matt Reeves, wygląda to po prostu dobrze. W jednej z końcowych scen wydaje się, że Batman rozumie, że społeczeństwo potrzebuje odbudowania, ale od samego dołu, nie z perspektywy wieżowca, w którym mości się Wayne. Ważne jest także to, że każda z postaci jest ze sobą jakoś powiązana w taki sposób, że nie pojawia się w głowie "WTF". Owszem, miałem delikatny żal, że niektóre postacie znikają na dłużej i pojawiają się po kilkudziesięciu minutach, ale z uwagi na sposób połączenia tej zawiłej układanki jestem w stanie to wybaczyć.
Absolutnie świetną częścią tego filmu były zdjęcia (poza jedną sceną, kto był ten może będzie wiedział). Ujęcia pościgu Batmana za Pingwinem były...po prostu epickie. Naprawdę, zabawa światłem, ciemnością i wszelka "sfera wizualna" w tym filmie to pierwszorzędna robota (nie można zapomnieć o świetnej muzyce).
"The Batman" stoi kreacjami aktorskimi i świetną pracą techniczną autorów filmu. Mam nadzieję że fani Batmana będący moimi znajomymi nie zjedzą mnie, jeśli powiem, że Pattinson pokazał, że nie musi być znany wyłącznie jako wampir, a jego Batman jest jednym z lepszych. Poproszę więcej jego duetu z absolutnie wspaniałą Zoe Kravitz. Colina Farrella było stosunkowo mało, ale wykorzystał każdą minutę. Film jako całość jest mroczny, widowiskowy, nie licząc przeciętnego finału - naprawdę świetny.