Bardzo bałam się kontynuacji, bo pewnych filmów po prostu się nie rusza, zwłaszcza po tylu latach. Nie obejrzałam żadnego zwiastuna zanim udałam się do kina, po prostu poszłam na żywioł i zostałam oszołomiona :D Ok, film był przewidywalny, nawet nie był zaskakujący, bo coś, co miało być tajemnicą, ja od razu wiedziałam, co się okaże. Jednak pomimo to, bawiłam się świetnie. Beetlejuice w ogóle się nie zmienił, a tego najbardziej się obawiałam widząc, jak poprawność polityczna coraz bardziej wtrąca się w kinematografię. Dorosła Lidia nadal ma swoje problemy emocjonalne oraz córkę, która daje jej w kość, a Delia wytyka swojej pasierbicy, że była taka sama, że nie szło się z nią dogadać, gdy sama była nastolatką :D Scena po włosku, to po prostu majstersztyk, a zakończenie niczym incepcja być może daje możliwość nakręcenia trzeciej części ;) Duży plus za cameo na początku filmu, a Dafoe widać było, że się świetnie bawi :) Co do roli Bellucci, to uważam, że nie była całkowicie wykorzystana. Oczywiście polecam ;D