Pierwszy raz od dawna, bardzo dawna, żałuję, że wydałam pieniądze na bilet.
3/10 za Bloody Beetroots.
Ja też żałuję.
Liczyłam na coś zupełnie innego. Jakieś rozwinięcie problemu tak jak w galeriankach. Na przedstawienie dziewczyny przed ciążą, ułamków z jej życia, które nakłoniły ją do "zrobienia" sobie dziecka. Potem dopiero ukazanie konsekwencji posiadania dziecka.
Film przekoloryzowany, przesadzony, nierealistyczny. Jeśli miała być to karykatura to wyszła nieudanie.
I najgorsze dla mnie:
Jak już się zaczęło robić się w filmie poważnie to cały efekt popsuła ostatnia scena. Co to miało wogóle być (nie będę pisać co kto oglądał ten wie).
Nie wiem może ja już za stara na takie filmy jestem i zbyt poważnie podchodzę do życia.
Otóż to. W tym filmie przede wszystkim brakuje konkretnych postaci. Co nimi kieruje, dlaczego tak, a nie inaczej. Jest dziewczyna, ma dziecko i tyle o niej wiemy... trochę płyciutko to wszystko zostało napisane.
Końcówka to jest już żart z widza.
Starałam się, bardzo się starałam zrozumieć przesłanie filmu, motywy bohaterki, ale wydaje mi się, że się nie da, bo po prostu ich nie ma.
Nie mogę pozbyć się wrażenia, że Pani reżyser usilnie chciała przedstawić świat młodych ludzi z dużego miasta, ale sama go nie zna i wyszła śmieszna karykatura...
Po obejrzeniu zapowiedzi liczyłam na bardzo dużo. A ta ostatnia scena rozwaliła mnie do reszty. Nie wiem czy coś ratuje ten film, nawet dobrej muzyki nie było...
prze tak fatalne zakonczenie, ludzie ( w tym równiez ja) wychodzili z kina po prostu śmiejąc sie. Film nie zmusza do absolutnie zadnych reflekcji, cała historia po prostu wydaje sie nierealna. Nie wiem czy to wina aktorów, scenariusza, czy kogo. Ale ostatnia scena to juz jest jakis żart. KOSZMAR
Szkoda właśnie ze nie zmusza do refleksji bo przedstawiała cały problem w tej wymianie zdań....ją chce i robię. Jak zabawka bez przemyslenia ...moze jednak nie była to scena dla jaj...
Ja się nie śmiałam w żadnym momencie filmu. Chociaż sala (na oko 3/4 nastolatków) w wielu momentach huczała ze śmiechu.
Ostatnia scena jak dla mnie była żałosna. Mogę się domyślać co autorka sobie w głowie ubzdurała i co niby chciała pokazać ale jej nie wyszło.
Wyszło tylko i wyłącznie żałoście psując efekt paru scen wcześniejszych.
Ale ostatni scena kłamie, nie wierze po prostu w to ze filmowa Natalia tak zareagowałaby na całą tą sytuacje, przez cały film przedstawia jakis rodzaj osobowosc, swój charakter, a ostatnia scena po prostu wszystkiemu przeczy. Brak tutaj konsekwentności w postepowaniu. Przez to ostatnie ujęcie cały nagromadzony wczesniej problem nagle znika. tez uwazam ze szkoda, bo szłam z nastawieniem na bardzo dobry film.
borderline, patologiczna dziewczynka bez kochajacej opieki rodzicow, desperacka potrzeba bliskosci. poczytaj, pocwicz...
Katarzyna W ukatrupiła swoje dziecko a potem jeździła na koniu w kostiumie kąpielowym. To nie jest film o przeciętnej nastolatce ale o dziewczynie, która ma problem, dorastała bez poczucia bezpieczeństwa bez miłości, nikt nie nauczył jej kochać i jest postrzeganie świata jest mocno zaburzone, więc i jej reakcja nie jest normalna...