byłam na tym filmie przedwczoraj i do tej pory o nim myślę...
rzeczywiście pierwsza połowa filmu może niektórych nużyć i wydawać się pozbawiona sensu,
ale moim zdaniem wynika to z tego, że po części jest to bierna obserwacja życia głównych
bohaterów. bez żadnego komentarza, bez przesadnej ingerencji "mądrzejszych" dorosłych.
wygląda to trochę jak dokument, ale moim zdaniem bardzo wyraźnie pokazuje niedojrzałość
tych dzieciaków, ich problemy, podejście do życia, samotność i bezradność głównej bohaterki. w drugiej połowie filmu akcja się rozkręca i fabuła staje się wartka.
to jak kończy się ta historia wbija w fotel. naprawdę, z punktu widzenia każdej zdrowo myślącej
osoby, rozwiązanie jest wstrząsające.
moim zdaniem ostatnia scena filmu jest przekombinowana i kompletnie niepotrzebna.
rozumiem co autor miał na myśli, ale jednak lepiej byłoby bez takiego dosadnego wyłożenia
kwestii. scena ta jest tak absurdalna, że aż śmieszna.
bejbi blues na pewno nie spodoba się każdemu, a już na pewno nie osobom, które są
przyzwyczajone do łatwego kina z moralizatorską puentą. moim zdaniem największą jego
zaletą jest to, że porusza bardzo ważny problem społeczny i jak się człowiek chwilę nad tym co
zobaczył, zastanowi, i pomyśli, że takie historie naprawdę się dzieją, że tacy ludzie mają dzieci,
wychowują je właśnie w taki sposób, mają realny wpływ na to jakim to dziecko będzie później
człowiekiem, są odpowiedzialni za jego życie, to na pewno będzie przynajmniej kilka dni nad
tym myślał. a każdy film, który zmusza do myślenia, jest wart obejrzenia.