Aby odnieść się do filmu, trzeba najpierw zapoznać się z historią głównej bohaterki. Reżyser podszedł do tematu dwojako, czyli przedstawił Benedettę z jednaj strony jako mistyczkę - nawiedzaną, z drugiej strony jako osobę udającą nawiedzanie. Do tego idealnie wtopił relacje lesbijskie i wyszedł z tego niezły misz masz. W obrazie jest dużo dosadnych scen erotycznych. Niektórych taka wizja odpycha i się z nią nie godzą, co nie oznacza, że tak nie mogło być. Za pewne połowa z tego co ujrzeliśmy w obrazie to fikcja, pomysł na to jak mogło być, a nie było, ale i tak całość wypadła pozytywnie w moim odbiorze. Gdyby produkcja była bardziej "powściągliwa" , to w ogóle byłaby nudna i przeszła najprawdopodobniej bez echa. A tak jest przynajmniej o czym pisać... 6/10