Jest to film o przejściu od miłości duchowej do cielesnej. Jak inaczej pokazać miłość cielesną, jeśli nie przez seks?
Mamy średniowiecze. Akcja ma miejsce w zakonie. Trwa dżuma. Ciało jest tu grzechem. Jest w opresji od samego początku, gdy dziewczynka przywdziewa drapiący habit. Ciała są tu kolejno bite przez ojców, parzone w gorącej wodzie, cięte szkłem, stygmatyzowane, biczowane, gwałcone, penetrowane przez narzędzia tortur, niszczone przez dżumę, w końcu palone na stosie. W świecie przedstawionym seks to jedyny moment, który przynosi ciału ulgę. I nie trwa to długo
:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Benedetta_Carlini
Co do protestów przed kinami - przyznaję po seansie nie rozumiem ich jeszcze bardziej, bo akurat sam zakon pokazany jest tu w dobrym świetle. Zakonnice nie są naiwne, ba!, są bardziej światłe niż przeciętni ludzie i nie tak łatwo je zwieść hasłami: słyszę Jezusa.
Bulwersować mógł chyba jedynie ten kołek do penetracji zrobiony z figurki Matki Boskiej. Ale żeby mógł zbulwersować, wpierw trzeba zobaczyć film, tymczasem manifestacje były już w dzień premiery. No, nie wiem...
Może zresztą dlatego najmilszym zaskoczeniem w tym filmie było dla mnie to, że głównej bohaterce się upiekło (sic!).