"Sześcioletni Martin Bristol zostaje porwany przez psychopatę i zmuszany do oglądania popełnianych przez niego zbrodni. Mija pięć lat. Do miasteczka, w którym grasuje morderca przyjeżdża nastoletnia Allison, której rodzice zginęli w wypadku i od teraz zmuszona jest zamieszkać wraz ze swoim wujkiem i jego rodziną. Pogrążona w żałobie, jedyne ukojenie odnajduje w bieganiu. Pech chce, że to właśnie podczas biegania dziewczyna stanie oko w oko z szaleńcem..."
Fajnie jest przez przypadek trafić na slasher, który przywraca choć częściowo wiarę w ten całkowicie wyeksploatowany, wydawać by się mogło, podgatunek horroru. "Breavement" nie jest filmem idealnym i można mu sporo zarzucić, jednak z pewnością wybija się "in plus" na tle slasherowej papki (zwłaszcza made in USA), którą jesteśmy ostatnio zalewani.
Mamy tutaj dwie historie biegnące każda swoim torem, które - jak łatwo się domyśleć - w pewnym momencie się przetną. Jedna to opowieść o porwanym za młodu chłopcu, który staje się z przymusu "uczniem" psychopaty. Dewiant nie wiedząc, że chłopak cierpi na chorobę, która objawia się tym, iż nie odczuwa on jakichkolwiek uczuć i bólu - uznaje go za wybrańca i za wszelką cenę, chce upodobnić do siebie.
Druga historia, to opowieść o Allison, która po śmierci rodziców trafia na amerykańskie zadupie, do swojego wujostwa. Tu nierozumiana przez nikogo, uwielbia się zatracać w jogingu, gdzie podczas jednej ze swoich przebieżek - w oknie opuszczone rzeźni dostrzega małego chłopca. Dziewczyna postanawia oczywiście sprawdzić, co samotne dziecko robi w takim miejscu i wtedy zaczyna się jazda bez trzymanki.
Teoretycznie fabuła nie jest tu niczym odkrywczym, ale moc tego filmu tkwi w sprawnie poprowadzonej akcji (film jak u Hitchcocka - zaczyna się od trzęsienia ziemi, a później napięcie wzrasta), mrocznym klimacie, ponurych lokalizacjach (wnętrze obskurnej, opuszczonej rzeźni robi naprawdę upiorne wrażenie), dużej dawce brutalności (może nie jest to japońska ekstrema, ale krew leje się gęsto), przekonującej grze aktorskiej głównego antagonisty (bardzo realistycznie pokazane popadanie w obłęd psychola, który słyszy głosy, widzi dziwne, przerażające postacie i wygląda na totalnie obłąkanego schizofrenika) i mocnym, nihilistycznym (choć nie tak trudnym do przewidzenia, a więc większość horroro-maniaków raczej nie zaskoczy) zakończeniu.
Niestety są też minusy. Film potyka się w kwestii realizmu, bo więziony chłopaczek, ma tyle możliwości żeby dać nogę z miejsca swojego uwięzienia (tym bardziej, kiedy psychol wyjeżdża "na łowy", a on sobie wówczas na spokojnie wygląda przez okno), że aż dziw bierze, że tego nie robi. Mamy też zero motywów z policją, pomimo, że dewiant działa na tym terenie już od lat (taaak, nikt by z pewnością za podejrzanego nie uznał samotnego dziwaka, mieszkającego w opuszczonej, rozwalającej się rzeźni) i stróże prawa powinni dwoić się i troić aby wykryć sprawcę tych wszystkich zaginięć młodych dziewczyn. Poza tym - główna bohaterka bywa chwilami dość irytująca, zwłaszcza kiedy permanentnie drze koparę na całkowitym odludziu (aż momentami chciałoby się powiedzieć: "zamknij twarz dziewczyno i zacznij działać. Przecież tu i tak Cię nikt nie usłyszy!"), a poza tym - strasznie sztampowo zarysował jej postać reżyser (oczywiście musiała być to ładna, cycata nastolatka, która przez pół filmu biega w kusym podkoszulku, byle tylko wyeksponować bufet. Nie żeby mi to przeszkadzało, bo faktycznie jest na co popatrzeć, ale w 99,99% slasherów mamy tego typu osóbki i z czasem zaczyna to po prostu irytować).
Co by jednak nie mówić, plusy zdecydowanie przeważają tu minusy i na filmie trudno się nudzić. Jest brutalnie, krwawo, mrocznie, a wszystko spowija ponury, duszny klimat beznadziei. Zakończenie jest ciekawe i mocne, choć nie tak trudne do przewidzenia - mimo to, powinno się większości spodobać. Niby standardowy slasher (pod kątem fabuły), ale jednak diabeł tkwi w szczegółach i "Breavement" wybija się ponad przeciętność, sprawiając że seans może być bardzo "przyjemny" (dziwnie to brzmi przy opisywaniu tego gatunku filmowego) dla miłośników tego rodzaju horroru. Moja ocena: -7/10.
oglądałeś Malevolence? Bereavement jest prequelem tego filmu.
co do wielu aspektów recenzji się zgadzam:)
odmienne zdanie:
chłopak mógł uciec - prawda. wydaje się,że był jednak bardzo zastraszony przez tego psychopatę i że bał się czaszki bizona,która była ustawiona niedaleko domu. widać to gdy dziewczyna niszczy czaszkę podczas ucieczki. te dwa elementy mogą potwierdzać tezę,że chłopak choćby chciał uciec, mógł po prostu psychicznie nie być w stanie.
zero motywów z policją? odnaleźć można pewne uzasadnienie we wspomnianym Malevolence. FBI pyta lokalnego szeryfa dlaczego nic nie wzbudziło podejrzeń. ten odpowiada,że przecież to mała mieścina i że w okolicy wiele jest takich opuszczonych budynków. wiem,że to trochę głupie tłumaczenie, ale zawsze:) samemu mi się wydaję,że mając tyle zaginięć w pewnym rejonie, policja powinna przeszukać wszelkie podejrzane miejsca... to,że wiele domów jest na kompletnym uboczu, gdzieś prawie w lesie,może tłumaczyć,że policji się nie chciało "ogarniać" tamtych miejsc, haha:D
dziewczyna sympatyczna. irytowała tylko wtedy gdy wrzeszczała i machała rękami:)
widziałem wiele horrorów i też zaczyna mnie męczyć ta slasherowa papka, aczkolwiek ten film mimo wszystko dobrze mi się oglądało.
może to przez ten nihilistyczny klimat beznadziei,który trochę odczułem i również daje 7/10.