Całkiem fajne to było. Tak mniej więcej ze 100x lepsze od najnowszego, czwartego (i miejmy nadzieję ostatniego) Johna Wicka (który był takim gniotem, że na samą myśl robi mi się niedobrze). Equalizer to kompletnie inny poziom produkcji i aktorstwa. Denzel w roli "dobrego psychopaty" starzeje się jak wino. Z każdą częścią jest coraz bardziej wiarygodny i pasujący do tej kreacji. Przypomina trochę postać z horroru, pokroju Jasona. Niby powolny i ospały, a i tak cię dorwie... i wykończy w najbardziej sadystyczny sposób. Jedyne co mi się w tym wszystkim nie podoba, to te próby zrobienia z głównego bohatera dobrego człowiek, bohatera i to zakończenie w stylu "i żyli długo i szczęśliwie". Equalizer to powinien być taki Punisher, tyle że ze starszych głównym bohaterem. Starszym, czyli jeszcze bardziej straumatyzowanym. No ale to mój punkt widzenia i w sumie jakoś specjalnie ten element mnie nie drażnił. Więc daję mocne 8/10.