Film jest po prostu bez sensu, główna bohaterka jest nudna i irytująca, niewiadomo kogo tam właściwie lubić, sam Freeman niewiele ratuje sytuację, bo nie pasuje do roli żula, (niewiem jaki był wogóle cel istnienia jego postaci, jak dla mnie, to zupełnie niepotrzebny) Końcówka to jakiś sytuacyjny nonsens (i jeśli to miał być happy end, to ja dziękuję, już chyba lepiej by było gdyby wybaczyła mężowi, w końcu jej nic nie zrobił i ją kochał) (zdradziłam końcówkę, niestety nie mogę tego cofnąć, bo już wysłałam tego posta :)))