Wyszedłem po 30 minutach. Najgorszego sortu rynsztokowy humor i gagi dla totalnej Etiopii intelektualnej tylko totalnym bezguściom mogłoby się to podobać.
Na film dopiero się wybieram, więc nie mogę nic na jego temat powiedzieć.
Natomiast biorąc pod uwagę styl twojej wypowiedzi (słownictwo, problemy z interpunkcją), to nie sądzę aby twoja opinia była w jakikolwiek sposób wiążąca. Mówiąc wprost, to co napisałeś, to jedna wielka "żenada".
Na prawdę ta interpunkcja jest dla Ciebie taka kluczowa w wypowiedzi kolegi wyżej? Sama opinia jest jasna i klarowna, więc już się tak nie czepiaj Panie Miodek.
Dopisz mnie do Miodków; jak widzę cholerne kaleczenie "naprawdę", słowa którego pisowni uczą już w podstawówce, to najchętniej pieprznąłbym gondolą w głupi łeb.
Jeżeli komuś przeszkadza "rynsztokowy humor", to znaczy, że dana osoba jest wyrafinowana intelektualnie i oczekuje równie wyrafinowanego humoru.
Użytkownik Sewer007 niestety nijak na osobę wyrafinowaną intelektualnie nie wygląda, ponieważ osoby tego typu nie używają określeń typu "żenada", czy "Etiopia intelektualna". O braku znajomości podstawowych zasad języka ojczystego nawet nie warto ponownie wspominać.
Poza tym ocena 1 i hasło "wyszedłem po 30 minutach" jednoznacznie mówią nam, że mamy do czynienia ze zwykłym trollem i mentalnym gimbusem, który w ogóle filmu nie widział, nawet tych początkowych 30 minut.
Mam nadzieję, że teraz moja opinia na temat ww trolla jest "jasna i klarowna", na dodatek dobrze uzasadniona.
Poza tym też popracuj nad ortografią, lub przynajmniej korzystaj ze słowników posiadanych przez chyba wszystkie znane mi przeglądarki internetowe.
Czy to forum miłośników języka polskiego czy miłosników filmu? Dodaj jeszcze, że Sewer007 jest dla Ciebie niewiarygodny bo ma postać z South Parku w avku a wiadomo jaki tam jest humor...
Jak dla mnie to i może uważać Warshaw Shore za super produkcję, opisując ją bez jednego znaku interpunkcyjnego co nijak ma się wg mnie do jego opinii o tym filmie ani mojej oceny ww. użytkownika.
Pewnie ponownie nie zrozumiesz, co mam na myśli, bo użyję kilku "trudnych" słów.
Otóż niektóre zjawiska są ze sobą odwrotnie skorelowane. Ludzie wyrafinowani i ceniący wyrafinowany humor nie używają rynsztokowego języka i prostackich porównań. Co więcej, mają szacunek do języka ojczystego. Niestety, ale Twoja i ludzi tobie podobnych pogarda dla polskiej interpunkcji i ortografii świadczy dość wyraźnie o tym, że nie należycie do elity intelektualnej (eufemistycznie to ujmując). Zatem stwierdzenie "film nie podoba mi się, bo zawiera rynsztokowy humor" w ustach kogoś, kto używa rynsztokowego języka i w sposób jak najbardziej rynsztokowy ignoruje zasady języka ojczystego brzmi po prostu śmiesznie i niepoważnie. Co więcej, nie może być szczere, ani prawdziwe.
Jestem w stanie zrozumieć czyjeś problemy z opanowaniem zasad języka polskiego, ale nie jestem w stanie ani zrozumieć, ani zaakceptować waszej pogardy do zasad ortografii i interpunkcji. Świadczy to wyłącznie o "lenistwie" umysłowym (żeby nie powiedzieć ociężałości umysłowej).
Jeszcze jedna sprawa.
Jestem już po seansie filmowym i wiem, że moje wcześniejsze wnioskowanie było poprawne.
Film nie jest żadnym arcydziełem, ale jest dość sprawnie zrealizowaną i całkiem inteligentną komedią. No i oczywiście nie ma w nim rynsztokowego, prymitywnego humoru.
Sewer007, o ile w ogóle film próbował obejrzeć, to zupełnie go nie zrozumiał. Sądząc po stylu jego wypowiedzi, nawet mnie to specjalnie nie dziwi.
Przez pierwsze pól godziny i ja miałam ochotę opuścić salę, humor w ogóle do mnie nie trafiał. Jednak powoli zaczął się rockręcać i naprawdę, powinno się go oglądać z dystansem, gdyż jest to dosyć absurdalna komedia. Dawno tak się nie śmiałam w kinie, dlatego gorąco polecam. A szczególnie od sceny, kiedy Mortdecai biegł ;] (osoby które oglądały wiedzą o co chodzi)
Właśnie , ja też tak miałam że na początku byłam rozczarowana . Jednak po jakimś czasie film nabrał rozpędu i można było się pośmiać :) polecam , warto było obejrzeć do końca :)
Zgadza się - nieopuszczenie kina przez pierwsze 30-45min wymaga samozaparcia albo b. drogiego biletu.
Nie lubię Deepa poza kilkoma rolami - więc patrzenie na jego powielone grymasy Sparrowa to katorga. Ale wyjść chciały też osoby, który na film przyszła tylko dla niego.
Mdłe, słabe i męczące - i gra Deepa - ile można to powtarzać?
Nieco się rozruszało pod koniec. Kilka momentów śmieszy - ale raczej te mniej zamierzone.
Już lepiej jakby nakręcił PzKaraibów 7,8-10 niż udawał to samo w innych filmach.
Serio wy widzicie Sparrowa w tej kreacji Johnn'yego?
Jestem fanem od wielu lat i jakoś ani przez chwilę tak nie pomyślałem..