Spodziewałam się czegoś takiego i byłam przerażona słysząc, jak cała sala wybucha śmiechem przy kolejnych sympatycznych, jednak mało zabawnych scenach... Deppa lubię, i choć rzeczywiście był dość Sparrowowy, to aż tak mnie to nie przeszkadzało, bo film ostatecznie i tak robił nijakie wrażenie. Skończył się, wyszłam... i tyle, właściwie już go zapominam.
Jock mi się za to spodobał :P i ten głos, ach... hah :P