Dziwi mnie, że niektórzy nie potrafili wytrzymać 30 minut filmu. Choć wydaje mi się to nieco na wyrost. Mortdecai, jak dla mnie to postać świetnie wykreowana, nieprzerysowana, z dozą kąśliwego humoru, który uwielbiam. Owszem, Depp parokrotnie pokazał się z tej "głupawej" strony, ale jakoś Sparrowa tam nie widziałam, a raczej zniewieściałego lorda. Dodatkowo postać Jock'a była tutaj strzałem w dziesiątkę. Ewan i Gwyneth dorzucili ze swojej strony parę śmiesznych scen. Dawno nie byłam na tak fajnej komedii, która mnie nie odmóżdżyła, a sprawiła, że uśmiałam się do łez :)