Bardzo trafnie wymowę filmu oddaje cytat (o stosunku części ludzi do zwierząt) z "Hańby" Coetzee: "Robią nam ten zaszczyt, że traktują nas jak bogów, a my w zamian traktujemy je jak przedmioty. Większą część seansu po prostu przepłakałam. Wszyscy źli ludzie, którzy w okrutny sposób traktują zwierzęta, powinni ponosić za to surową karę.
Ale chociaż głównym bohaterem jest pies i psy w ogóle (wspaniałe zdjęcia), to też bardzo trafna alegoria procesu budzenia się rewolucji. Wszędzie tam, gdzie jest dyktatura (blisko nas to Węgry, Turcja, teraz w niespotykany sposób Białoruś i takie same zapędy w Polsce), wcześniej czy później dochodzi do buntu wykluczonych ze względu na rasę, orientację seksualną, nacjonalizmy ("prawdziwy polak", prawdziwy patriota"), podział społeczeństwa na tych lepszych i gorszych. Film jako przestroga.