Tym, którzy widzą w tym art housową Barbie - bo Barbie to film o niczym, nawet już nie współczuję. Zwyczajnie jest mi przykro. Bo jeśli musimy oczywistości okraszać takim obrazem, to zaiste biedne z nas istoty...
Tak poza tym to tak naprawdę nie jest film o emancypacji.
A epilog, ociera się o śmieszność. Że niby to tylko metafora? Litości. DEKADENTYZM w czystej postaci.