Przed obejrzeniem filmu nie nastawiałem się na nic, aby się nie uprzedzić. Pół godziny było nawet dość wciągające, przez intrygujący świat, postaci i intrygujące zachowania bohaterów. Niestety od momentu odkrycia przez bohaterkę seksualnej przyjemności totalna równia pochyła. Ja wiem, czytałem liczne zachwyty koneserów karcących widzów mniej zachwyconych tym dziełem. Każdy, komu się nie podobało został obśmiany i okrzyknięty głupkiem, który nic nie zrozumiał. Ja nie uważam się za idiotę a przekaz filmu odbieram jako płytki, feminizujacy pierd i pokazanie, że niemal każdy facet to zwykły, miękki uj i pedofil do tego słaby psychicznie, przykryty ciekawymi obrazkami i niezłą gra Emmy i jej filmowego "stwórcy". Jednak reszta aktorów w większości mało interesująca a Rufallo mimo ewidentnych starań wyszedł drętwy jak w każdym, innym filmie. Uważam, że do pokazania tej feminizującej kupy 99% niesmacznych scen erotycznych była kompletnie niepotrzebna i bardziej pokazuje jakieś niezdrowe seksualne zafiksowanie twórców filmu. Sama końcówka z kilkoma żenującymi wstawkami komediowymi zakrawa niemal na kpinę. Koneserzy od siedmiu boleści darujcie sobie komentarze bowiem mam własny rozum i oczy a wasze oburzenie w głębokim odwłoku. Film taki sobie, koniec końców nudnawy, przeciągnięty o przynajmniej pół godziny i nie niosący żadnych istotnych przekazów, o których wojujące feministki nie trąbiłyby od dawna. W zasadzie jednym plusem była Emma, która udowodniła, że umie grać, do której jednakowoż straciłem pół dotychczasowej sympatii za bezmyślne pokazywanie owłosionego pieroga i cycków w co drugiej scenie. Howgh